poniedziałek, 3 listopada 2014

URODZINY PIPER!

TAK. WIEMY, ŻE PIPER77 MA URODZINY 28 A NIE DZIŚ {PRACA JEJ ZOSTAŁA UKAZANA 27} ALE MUSIMY BYĆ ORYGINALNE I ZASKAKUJĄCE.

 My zawsze takie jesteśmy. 

Wyjątkowo się zgodzę. Tak więc, w imieniu swoim, czyli znana tu jako Carmel i tej zołzy Ann24, mam zaszczyt zaprezentować...

Nie, niestety nie to o czym wszyscy fani HP pomyśleli. Przed wami urodzinowe opko dla naszej kochanej Piper77, której jutro stuknie czternaście lat.

Napisałyśmy ci długaśne, geniastyczne i całkowicie pozbawione sensu opowiadanie, ale mamy nadzieję, że to docenisz. Idealne, tylko dla ciebie.

Dla innych momentami będzie bardzo nie zrozumiałe, za co przepraszamy. Było pisane pod wpływem wody z miętką i cytrynką. Ale opko jest dla mojej parabratiaii, dlatego mogę takie rzeczy jej wysyłać. 

A ja bo jestem genialna.

Przyjmijmy chwilowo... Okay! Tak więc zapraszamy Was wszystkich do czytania! Tekst to oczywiście fikcja literacka, mało co jest prawdziwe. Nie chcemy spojlerować, ale pewne kwestie nawet wyglądu bohaterów, są mocno przekłamane.

No... W takim razie... STO LAT PIPER77!



* ~~ * ~~*



ELVISKA VS JEJ PSYCHICZNE, ALE UROCZE SIOSTRY

Udział biorą:

kilkanaście postaci, których wymieniać nie będziemy (Niespodzianka!)
Elvis Czarna - Piper77
Śnieżka - Carmel
Chichotka - Annabeth24
{Jakby ktoś się nie domyślił - ja piszę normalną, a Ann kursywą}




Za pięcioma, pfu!, siedmioma górami, za siedmioma rzekami żyła sobie...
Śnieżka, mordo, chyba bajki ci się pomyliły... Odstaw już tą wodę z miętą i cytryną, rzuciła ci się na mózg.
Spadaj, Chichotko! Ja chciałam po prostu nadać temu bajkowi image. Walt za coś zdobył tą fortunę, no nie?
Bajka o porąbanych dziewczynkach z urojeniami? Uroczo, zadzwoń, jak wpiszą to do kanonu klas pierwszych.
Wymyśliłabym teraz niezwykle elokwentną i ostrą niczym krawężnik ripostę, ale rezygnuję z tego, gdyż mam prostsze słowa do oddania naszej sytuacji: Nie lubię cię.
Ja ciebie też,  ja ciebie też. No, ale skoro ty nie umiesz niczego porządnie opowiedzieć, to ja chyba muszę...
Umiem porządnie opowiadać, tylko ty się co chwilę wtrącasz!
Bo gadasz bzdury!
Wcale nie!
Wcale, że tak!
Dobra. Teraz ty opowiadasz.
Dziękuję, o to mi chodziło.
Ludzie, lepiej już wyłączcie ten post, ona opowiada  b e z n a d z i e j n i e. Naprawdę. W słowniku przy definicji słów ,,okropna historia'' powinno być jej zdjęcie, jako przykładowej mitomanki, która nawet nie potrafi logicznie ułożyć zdań. Bez obrazy, rzecz jasna.

Odezwała się... Dobra. Tak więc wracając do tematu... Poniższa opowieść, która bajką nie jest, wydarzyła się nie tak dawno. Miała miejsce w tajemniczej krainie, której nikt z was zapewne nie zna. Było to miejsce wyglądem i charakterem zbliżone, a nawet prawie takie samo jak Ziemia, jednak nasza kraina to coś więcej - tam istniała... magia...

Magia...
Co ty dziecko drogie robisz?
Echo. Wiesz, tak bardziej tajemniczo będzie, nadamy temu odpowiedni klimat oraz... Dobra, jestem cicho.
To magiczna kraina, gdzie wszystko było możliwe. I w tej oto krainie, mieszkała dziewczyna, imieniem...
Elvis.
... Ty, ona nas zabije za Elvisa.
I tak jak to przeczyta zginiemy, co nam szkodzi. Przynajmniej kara za Elvisa będzie bardziej znośna niż za Ewiszona.
Ewiszon jest zadżemistym imieniem!
Pod warunkiem, że ciebie nazwiemy Bożydar. Lub Zdzisław, to boskie imie. *
Okay. Zostańmy przy Elvisie. Tak, to stanowczo lepsze imię. Elvis była dziewczyną w gimnazjalnym wieku - mądrą, sokratyczną i niedowartościowaną.
Ty to powiedziałaś. Ty umrzesz szybciej.
Och tak? To jak taka odważna jesteś, to sama ją opisuj!
Ehh... Elvis posiada... ciekawą samoocenę, ale jak się uprze to gorzej niż baran. Do tego ładnie maluje i pisze, jednak, w przeciwieństwie do pewnej Chichotki, to osóbka skromna, więc zaprzecza.
Ja jestem skromna, nie to co ty! *odchrząkuje i naśladuje głos Śnieżki* Och, patrzcie na mnie, jestem taka super i extra, nikt mi nie dorównuje!
Ja tak nie mówię!
Mówisz!
Cholera, wracajmy do tej historii. Ale ja i tak mam rację!
No naprawdę, gorsze bachora niż ty to ja w życiu nie spotkałam. Ale powracając do nie-bajki: Elvis to fajna laska, zazwyczaj miła, a każdy wie, że te miłe spotyka zawsze coś złego. 
W tym przypadku to my, ale nie uświadamiajmy jej tego, bo nas opuści... 
Hmm, no słusznie.. Więc ciii. Kontynuujmy. Tego dnia nasza główna bohaterka powędrowała do miejsca...
Ona nie powędrowała, tylko pojechała autobusem! Nawet moherowi ustąpiła miejsca!
Cicho tam! No więc, Elvis wybrała się do strasznego miejsca...
Z czadowymi przecenami! Bosz, widziałam takie śliczne conversy o połowę tańsze! Muszę tam potem pójść!
Słuchaj, ja tu opowiadam historię, a nie prowadzę wyznania zakupoholiczki. Nie przerywaj.
Mogę przerywać. Bo tak - ja miałam opowiadać, dopóki nie chciałaś się pochwalić swoim błędnym dobieraniem wyrazów.
No to proszę bardzo - gadaj dalej.
Elvis wcale nie poszła do jakieś kryjówki Krakena, czy coś, Chichotka zawsze dramatyzuje...
Nie! Ja dramatyzuję?! Ja?! To nie ja rozpętałam I wojnę światową, jak zobaczyłam na swojej twarzy zmarszczkę!
Ty sadystko, nie przypominaj mi o tej zmarszcze! Do teraz się po niej nie pozbierałam! 
 Elvis pojechała do galerii handlowej, żeby kupić sobie nową bluzęNiby nic wielkiego, ale to co się tam działo przekroczyło jej najśmielsze oczekiwania... Buahahah... eh... eh...
Co to miało być?
Złowieszczy śmiech, ale mam alergię to nie wyszedł.
Ofiara.
Też cię kocham.
Tak oto zaczyna się nasza historia.
Cieszcie się, najgorsze już za wami.
Boże, nie wierzę, że my mamy współpracować i zgodnie opisywać tą historię..Ej, Śnieżka! Zrobiłyśmy lepszy wstęp niż ta babka z uszami w szpic, we Władcy Pierścieni!
Wiem. Jestem boska. Znaczy się; my jesteśmy. Ale ja bardziej, i tak. 
Oczywiście.
* ~~*~~*


 Elvisek szła właśnie szybkim krokiem w stronę zielonej, zwyczajnej bluzy, kiedy niespodziewanie przed nią do akcji wkroczyły dwie wymalowane lalunie w króciutkich spódniczkach. Obie naraz chwyciły skrawek materiału, którego tak pragnęła nasza bohaterka, i zaczęły się ciągać.
- Oddaj! To mi pasuje do paznokci!
 
- Jak tego nie puścisz, to stracisz te swoje paznokcie!
Kłótnia ta przypominała popychankę przedszkolaków (Nie obrażając, rzecz jasna, młodego pokolenia naszego kraju!). Żadna z tych dziewczyn nie chciała zniszczyć swojej idealnej fryzury, więc machały, jak opętane przez demoniczną lalkę, rączkami. Normalnie pewnie Elviska uznałaby to za zabawne, ale teraz sama z chęcią udusiłaby te laski. Przez nie będzie musiała dalej szukać ciuchu, a ona nie znosiła, choć nie!, ona nienawidziła chodzenia po sklepach. Nie umiała się odszukać między wieszakami pełnymi różnorodnych, przeważnie błyszczących (niegustownych!) stroi. Na dodatek często też te wredne lalunie ,,przez przypadek'' deptały jej biedną stópkę swoimi wysokimi obcasami bądź wyrywały szmatki z rąk. Do tego niby to we średniowieczu ludzie byli niewychowani! Pewnie nawet konie z tamtego okresu miałyby większy zasób dobrego zachowania, niż dzisiejsze umalowane dziunie!
Dziewczyna z frustracją wywróciła oczami i ruszyła w głąb sklepu. W miarę jak przemierzała tą bezkresną dżunglę pełną kolorowych ubrań, Elvis coraz bardziej chciała stąd uciec.  W końcu jednak jej oczy padły na manekina, stojący w roku sklepu. Manekin miał na sobie okropne, różowe rurki, czerwone botki i co najważniejsze - piękną niebieską bluzę. Właśnie taką, jakiej nasza bohaterka potrzebowała. Ochoczym krokiem ruszyła w stronę manekina, który był tak swoją drogą dość dziwny. Wyglądał jak dobrze zbudowany facet ze słabym makijażem, okularach przeciwsłonecznych oraz peruce. Jednak dziewczyna nie zwracała na to uwagi. Co dzień patrzyła w lustro, widziała gorsze rzeczy.
Z uśmiechem na twarzy chwyciła za skrawek niebieskiego materiału i już miała zdjąć go z manekina, kiedy usłyszała:
- Ja rozumiem, że mam boskie ciało, ale żeby od razu mnie rozbierać?
Elvis wrzasnęła, niemal tak głośno jak te dwie tapeciary (które nadal walczyły o zieloną bluzę!) i wytrzeszczając gały odskoczyła do tyłu. Oczywiście, tu dołączyło się jej szczęście i dziewczyna wpadła prosto na wieszaki. Z stłumionym okrzykiem przerażenia, wleciała do kubła z napisem "Wyprzedaż!". Tym czasem, manekin!, tak - manekin!, zdjął z głowy perukę i z westchnieniem ulgi przeczesał swoje krótko obcięte blond włosy.
- O Junono, myślałem, że do końca życia będę musiał stać w tym czerepie. 

Wtedy dostrzegł, że nie ma przy nim Elvisa. Zdezorientowany zaczął się rozglądać, bo przecież manekin-chłopak, był pewny, że jeszcze przed chwilą stała przed nim dziewczyna, której szukał. 

- Elvis?
- Skąd znasz moje imię?!- pisnęła Elvisek, gramoląc się z kosza. Ostentacyjnie ściągnęła ze swojej głowy parę męskich podkolanówek i łypnęła groźnie na blondyna.
 - Och, jestem Jason Grace – oznajmił, uśmiechając się i wyciągając w jej stronę rękę. Zaraz jednak przybliżył się i dodał ciszej. - Ale ciii, mam dla ciebie tajne zadanie!
Dziewczyna spojrzała na niego jak na wariata. Nie było to trudno, bo nadal stał obok niej, wymalowany i w okularach przeciw słonecznych, a do tego miał na sobie damskie ciuchy.
Ale Jason, a dokładnie umalowana wersja Jasona, tego nie zauważyła - zamiast tego chłopak nachylił się lekko w stronę Elviska i szepnął:
- Musisz znaleźć Tęczowego Banana, zanim one go odnajdą.
Elvis znieruchomiała, nie dowierzając temu człowiekowi. Nie dość, że przedstawił się jako Jason, ten JASON!, to jeszcze śmiał jej kazać szukać jakiegoś banana. Och, ona mu pokaże!
- Ty... ty farbowany blondynie! - wydarła się, nie mając pomysłu na lepsze wyzwisko - Jak możesz się tak zachowywać! Nie dość, że przez ciebie zaliczyłam glebę, to na dodatek zaczynasz coś gadać o owocach!
- Nie jestem farbowany! - zaprotestował Jason, wykrzywiając w brzydkim grymas swoją przystojną twarz. 

Och, dzisiejsze nastolatki były takie dziwne! Większość by podziękowała za misję, ale nie, ta tutaj musiała go obrażać!
- Jasssne. - Ironia w głosie naszej bohaterki wydawała się słyszalna z kilometra - A ja to yeti.
Syn Zeusa przygryzł wargę, na której znajdowała się koralowa szminka Mniu-Mniu. Nie chciał obrazić tej dziewczyny, szczególnie, że wyglądała na ładną, lecz nie mógł dać się tak sponiewierać! Po chwili zastanowienia walnął tekst, który, w jego przekonaniu, użyłby Leo:
- No cóż, brwi masz zarośnięte... .
Te słowa podziałały niczym płachta na byka dla Elviska. Dziewczyna otworzyła szerzej czekoladowe oczy i wygięła usta we wściekły grymas, a następnie, z całej siły, kopnęła Jasona w czułe miejsce. Chłopak, jako najprawdziwszy przedstawiciel płci męskiej w peruce, jęknął donośnie i zgiął się w pół.
 - Sadystka - zdążył wydusić, zanim Elviska uciekła z miejsca zdarzenia.


 
*~~*~~*


- Nieee! Dlaczego ona musiała go spotkać?! - darła mordę Chichotka, stukając pomalowanymi na czarno paznokciami w stół.
Wywróciłam oczami. Za jakie grzechy ja się z nią zadaję?! Czemu nie mogłabym znaleźć jakieś innej, złej wspólniczki o imieniu gorszym niż moje?! Dlaczego...?!
- Uspokój się, bo się jeszcze za młodu zmarszczek się dorobisz. - Wydęłam dolną wargę, a następnie z kieszeni jeansów wyjęłam małą, srebrną puderniczkę.
Mimo to widziałam, jak Chichotka posyła mi wściekłe spojrzenie. Ta czarownica była strasznie nerwowa! Naprawdę, ona chyba nie miała co lepszego robić tylko krzyczeć. Jako dobra kumpela z pracy muszę jej polecić jakiegoś terapeutę. Może Szalony Kapelusznik nadałby się? Choć nie, ta niewychowana zmora by mu jeszcze rozbiła filiżanki! No naprawdę, w dzisiejszych czasach to te wiedźmy nie posiadają za grosz manier. Już nawet Gburek umiał się lepiej zachować!
- Spójrz! - zawołała głośno Chichotka, wskazując Kryształową Kulę. - Ona zaraz spotka następnego dobrego!
Wbiłam wzrok w szklaną taflę, choć jeszcze nie zdążyłam spojrzeć w swoje lusterko. Kryształowa Kula miała prześliczny podnóżek w kolorze zgniłych liści, ale ukazywała mało ciekawe rzeczy w tamtej chwili, a dokładnie jakąś ciemnowłosą dziewczynę w niemodnych od jakiegoś roku dżinsach, która szybko biegła. Nic zachwycającego.
Uniosłam oczy na moją wspólniczkę, która z trwogą wpatrywała się w tą wizję. Widać, że w jej czasach nie było telewizji. Ale bardziej zainteresowały mnie to czy dałabym radę gdzieś kupić jakiś tusz do rzęs, żeby mieć równie długie wachlarze okalające powieki. No cóż, to Chichotce trzeba przyznać - jak na wiedźmę, to wygląda ładnie z tymi błyszczącymi, falowanymi kłakami i jasną, wręcz bladą niczym Hrabia Dracula, cerą. Ale nie podobał mi się ostry kontrast jej czerwonych, pełnych ust ze śnieżnobiałą cerą. Do tego ten czarny, obcisły kostium! Rozumiem, podkreślał jej figurę klepsydry, lecz ta dziewczyna chyba nigdy nie czytała żadnego porządnego czasopisma - w tym sezonie popularne były neony, nie czernie. Jedyną rzeczą jaka ją ratowała to te genialne, wysokie kości policzkowe i klasyczne rysy. Widać, że musiała mieć chody u wróżki od genów, skoro ukradła swoim rodzicom takie linie twarzy.
- On ją zaraz spotka! - mamrotała.

Jej niebieskie tęczówki wydawały się zajmować całe miejsce soczewki, co nawet po latach znajomości wydawało się mi zdumiewające.
Już myślałam, że znowu zacznie jęczeć, kiedy nagle podniosła swoją szczupłą twarz i ułożyła wargi w złowrogi uśmiech, przez który nawet ja miałam ciarki.
A jak Zła Królowa uważała, że ktoś był straszny, to coś złego wisiało w powietrzu...


*~~*~~*
 

- On ją zaraz spotka - jęknęłam rozpaczliwie, gapiąc się na Kryształową Kulę.
Śnieżka, moja wspólniczka, prychnęła pogardliwie. Zero zrozumienia. Czemu ona nigdy nie wspiera mnie mentalnie w ‘naszych’ niecnych planach? Tą niunię jedyne co interesuje to długość paznokci. Naprawdę. Ostatnio jak mały palec u nogi nie osiągnął odpowiedniej długości miałyśmy w naszym zamku trzecią wojnę światową: Śnieżka kontra tipsy u nóg…
W tamtej chwili jednak bardziej interesowała mnie Elvis i to, że ten dzieciak mógł  mi zaszkodzić! A co gorsze, jakiś farbowany rzymianin, synalek mojego starego wroga - Jupitera, zdążył już ją poinformować o tej misji! Ja tak nie pozwolę…  Nie uda im się!
- O nie, czemu ty się znowu tak patrzysz?- zaoponowała głośno Śnieżka, kiedy tylko uniosłam głowę i spojrzałam na nią.- O nie, nie, nie - nie powinnaś się tak uśmiechać! Po pierwsze, to zawsze źle wróży!
- Nie denerwuj mnie! - przerwałam i machnęłam ręką w jej stronę - Mam super plan!
- Po drugie - ciągnęła, nie słuchając mnie - taki wyszczerz przyprawi cię o zmarszczki!
- Och, faktycznie!- przytaknęłam, zmieniając swój piekielny uśmiech (a tak długo ćwiczyłam go przed lustrem…) na delikatny uśmieszek - Dobra! Tak czy inaczej, mam plan!
- Nie tym razem!- zawołała, unosząc rękę w geście protestu.
Spojrzałam na nią z wyrzutem, mrużąc oczy.
- Nawet nie powiedziałam nic!
- Ale chciałaś - oznajmiła - To już połowa drogi do czegoś głupiego, w twoim przypadku.

Posłałam jej mordercze spojrzenie. Natomiast Śnieżka postanowiła się do mnie bezczelnie uśmiechnąć i rozwalić swoje conversy galaxy na stole. Zła Królowa zaczęła pieczołowicie oglądać buty.
Prychnęłam gniewnie i pstryknęłam palcami. Natychmiast z regału naprzeciw nas wyfrunęła jedna z tych najstarszych i najgrubszych książek, jakie miałyśmy w naszym zamczysku. 

Przefrunęła przez designersko urządzone wnętrze i wylądowała na stole przede mną.

- Wiesz, mogłybyśmy kupić nowsze wydanie - zasugerowała, odrywając spojrzenie jadowicie zielonych oczu od obcasa prawego buta. - Widziałam ostatnio taką samą, ale w fioletowej okładce. Trzymanie tej rozpadającej się sterty makulatury jest passe.
- Sama jesteś niemodna! Przecież nie trzymam tego, bo ma setkę lat, no jeszcze nie zwariowałam! Ten egzemplarz sprzedawano rok temu w nocnej kolekcji „Czarownica i jej magia”!
- Tak? - zmarszczyła brwi, oceniając spojrzeniem wartość Księgi. - A ja myślałam, że dlatego, że pasuje ci do tych czarnych kolczyków od ,,Hellistera''.
- Nie. Te kolczyki są ze ,,Scary Eagle''. I nie pasują, bo one są z północnej kolekcji - dodałam, kręcąc z dezaprobatą głową.- I poza tym, kupiłam je, żeby pasowały do płaszcza z ,,ZARAzy''.

Zaczęłam szybko kartkować księgę, celowo obsypując ją kurzem. Śnieżka zaczęła kasłać i kichać. Ha, dobrze jej tak.
- Kobieto, włosy mi się zniszczą!- ryknęła, kopiąc mnie pod stołem.
Cóż, jej fryzury nie dało się zniszczyć. Kruczoczarne włosy zawsze idealnie ułożone okalały śliczną, smukłą twarz. Te kudły były chyba jedynym akcentem urody Śnieżki, który nadawał dziewczynie mroczny wygląd. Twarzyczkę miała jak z okładki szpanerskiego pisemka - delikatną, dziewczęcą. No, może jeszcze te oczy. Na prawdę, czasem mi się wydaje, że to soczewki. Nikt na świecie nie miał aż tak jadowicie zielonych oczu!
Kiedy skończyła kasłać (jej alergia to mój największy przyjaciel, zawsze mnie rozśmieszała) zaczęłam mówić, nie dopuszczając ją do głosu:
- Oto co zrobimy - rzekłam dumnie stukając paznokciem w jedną ze stron Księgi. Śnieżka burknęła coś pod nosem, ale zaraz nachyliła się.
- Tu pisze coś o ciężkiej podróży i męczących próbach.- Śnieżka uniosła głowę i łypnęła na mnie podejrzliwie. - Chichotko, złotko, czy ten kurz nie wypalił ci resztek rozumu?
- Jest napisane - poprawiłam ją. - Wiem, ja też wolałabym polecieć na Bali. Albo popływać w Morzu Karaibskim.
- Nie, sól niszczy włosy- wtrąciła, niedbale poprawiając fioletową tunikę. Jednak widząc moją minę szybko dodała. - Dobra, kontynuuj o tym Tęczowym Kiwi.
- Sama jesteś Kiwi - syknęłam. Doprawdy, czy ona choć raz w życiu, mogłaby wykazać się choć najmniejszym przejawem rozumności? - Musimy znaleźć Tęczowego Banana. Banan! Tęcza! Rozumiesz?!
Śnieżka kiwnęła głową.
- Ale ten Elvis może nam przeszkodzić. Drużyna Dobra już zbiera się i chce jej pomóc!
- O nie! Tylko nie ci dobrzy! Oni zawsze wiedzą lepiej co powinno się dziać ze światem i zawsze na filmach mają takie nudne stylówki- pisnęła, prostując się. - Trzeba coś zrobić!
Pokręciłam zrezygnowana głową i z głośnym westchnieniem machnęłam ręką. Książka z hukiem zatrzasnęła się i posłusznie odleciała na swoje miejsce.
- No cóż… Przynajmniej doszłyśmy do tego, że trzeba coś zrobić. Teraz tylko musimy wymyślić co.- Spojrzałam na nią ale Śnieżka szybko pokręciła głową.
- O nie. Ja jestem ta piękna, a ty ta pomysłowa.
- Ej! Ja jestem ta piękna! Sama bądź jakimś mędrkiem!
- Spadaj! I nie wyjeżdżaj mi tu z Mędrkiem! Akurat ten krasnal to był wyjątkowo upierdliwy.
- Ocho, czyli idealny dla ciebie!
Jednak, moi drodzy, jak to już w bajkach bywa, nawet złe i piękne charaktery, takie jak ja… no dobra, ja i Śnieżka, potrafiły się pogodzić i wspólnie uknuć bardzo nikczemny plan. Oczywiście, nie dopracowałybyśmy go tak idealnie bez pomocy naszego zaufanego mechanika - Doktora Dundersztyc’a. Ja tam wolałam, żeby mój ukochany Tony Stark był naszym mechanikiem, jednak Śnieżka uparła się, że biel fartucha Doktora, idealnie podkreślała jej tegoroczną opaleniznę (Aha, bardzo- szczególnie, jeżeli wygląda się jak szlachetny pomidor).
I tak koniec końców, po wielu próbach stworzenia niecnego planu przy pomocy złych sław takich jak Biała Czarownica, Dolores Umbridge, Cruella De Mon, Dracula,Joker i Krzyś z Puchatkiem, udało nam się coś stworzyć! Ci ostatni to na serio - nawet ja czasem bałam się ich potwornych pomysłów! Pułapka pełna Miodu Zua. No to jest już piekielny sadyzm, zapewniam was! Nawet ja tego nie proponowałam. 

Tak czy siak - miałyśmy plan! Teraz wystarczyło tylko znaleźć Elviska!


*~~*~~*


Tym czasem nasz Elvisek, nadal w poważnym szoku, wyczołgał się z tego porąbanego sklepu. Dziewczyna była mocno oszołomiona, bo przecież nie codziennie widuje się swoją ukochaną postać z książki, w różowych rurkach i full make up'ie. Przynajmniej Elvis miała taką nadzieję, że to tylko złudzenie... Jednak, o zgrozo, kiedy się obróciła, zobaczyła, że Jason idzie za nią. Cóż... Trochę dziwnie szedł, krzywiąc się co krok.
- Elvis!- krzyknął za nią.- To dziwne, ale ja nie kłamię!
- Wiem, że kłamiesz!- wrzasnęła, znów ruszając przed siebie, próbując mu uciec. Zdążyła usłyszeć tylko:
- No dobra! Kłamałem! Twoje brwi są okay!
Dziewczyna prychnęła oburzona, ale nie zatrzymała się. Kroczyła dalej przed siebie, usilnie próbując wmówić sobie, że to jej się przewidziało, bo nawdychała się perfum dwóch lasek, które biły się na wejściu. Tak, to na pewno omamy! Chcąc się uspokoić opadła na pierwszą ławkę, którą znalazła. Opadła na oparcie, zamknęła oczy, licząc do dziesięciu, próbując uspokoić szybko bijące serce. Wzięła dwa głębokie oddechy po czym otworzyła oczy i....
- AAAAAAAAAAAAAAAAA!!!- ryknęła na całe gardło, podskakując na ławce. Odruchowo jej ręka wystrzeliła przed siebie, trafiając faceta, który stał przed nią prosto w czoło.
- Ała!- jęknął mężczyzna. Podczas, gdy facet w obciachowej zbroi i czerwonej pelerynce rozcierał sobie głowę, Elvis gorączkowo powtarzała:
- O nie, o nie, to nie on. O nie, nie, Thor to bajeczka.
Ale nie! Przed nią stał najprawdziwszy Thor, syn Odyna! Dziewczyna, widząc jego muskuły i przypominając sobie fragment filmu o nim, kiedy chodził bez bluzki na chwilę zatraciła się we własnych myślach, ale zaraz szybko oprzytomniała.
- Zostaw mnie!- krzyknęła.
- Ależ ja cię nie dotykam- zaprotestował Thor.- I wybacz mi, o pani, że nie przedstawiłem się - dodał, kiwając głową. - Jam jest Thor, syn...
- Wiem kim jesteś!- przerwała mu histerycznie Elvis.- I wiem, że nie powinno cię tu być!
Bóg piorunów zmarszczył brwi, zdumiony. Przez chwilę, patrzył się na dziewczynę, która z przerażenia podkuliła nogi i teraz wciskała się w róg ławeczki. Syn Odyna nie był do końca przekonany, czy to jest akurat ta Elvis, która miała mu pomóc odzyskać Tęczowego Banana.
- Ależ mylisz się, dziewojo! Powinienem tu być. Mój nikczemny brat, Loki, również próbuje pozyskać Tęczowego Banana! Musimy go powstrzymać, nim za późno będzie. Do tego doszły mnie słuchy, że chce się sprzymierzyć z dwiema potężnymi czarownicami.
Elvisek patrzyła się na niego z przerażeniem, chciała się rozpłakać. Co ona zrobiła nie tak, że nawiedził ją nieistniejący facet z innej planety...? I gada od rzeczy!
- To bardzo potężne niewiasty - lekceważenie ich nie bezpieczne jest i wręcz głupie - kontynuował ten dziwny facet z bardzo poważna miną. Dziewczyna pomyślała, że aż za poważna na udawanie, że to normalne. On po prostu wierzył, że mówi prawdę! O bogowie, wariat!- Te czarownice, to Chichotka wraz ze swoją armią bananów, oraz Śnieżka z uzależnieniem od dietetycznej coli!
Teraz to brunetka nie wytrzymała i wybuchła histerycznym płaczem. Widząc to, Thor usiadł obok niej na ławce i poklepał po ramieniu. Oczywiście zapomniał, że Elvisek jest dość lichej budowy, i z każdym 'przyjacielskim poklepaniem' jej po ramieniu, dziewczyna miała wrażenie, że chce wbić ją w ławkę.
- Nie wierzę- jęknęła, odsuwając się jeszcze dalej.
- Tak ja też- westchnął bohater, patrząc tajemniczo przed siebie.- Jak mój brat mógł się zjednoczyć z Chichotką i Śnieżką. Przecież to wiedźmy potworne!
- Potworna to jest moja sytuacja- mruknęła dziewczyna, bardziej do siebie, ale ku jej nieszczęściu Thor to usłyszał. Wstał z ławki, chwycił ją pod ramie i postawił na nogach obok niego. Po czym położył rękę na jej ramieniu (nogi aż się pod nią ugięły) i rzekł.
- Też tak sądzę. A więc ruszajmy by ratować Tęczowego Banana. Do kowala, pędem!- zawołał, ciągnąc za sobą biedną Elviska, która ledwo mogła za nim nadążyć.

 
*~~*~~*


Elvisek miała wielkie, żeby nie powiedzieć ogromne nadzieje, iż to wszystko to jedynie jakiś głupi sen. Zaraz się obudzi u siebie w pokoju na twardym materacu i nigdzie nie będzie ani Thora ani Jasona.
To tylko zły sen, to tylko zły sen - powtarzała w myślach, zaciskając powieki, kiedy syn Odyna ciągnął ją po galerii handlowej. Napawało ją ciekawością, czemu nikt go nie widział. Może to ta herosowa Mgła, a może sam Odyn zamoczył palce w tych czarach?

Lub w moich snach.
Chyba jednak największy szok przeżyła, kiedy niespodziewanie Thor zawlekł ją do jubilera, sklepiku tuż przy drzwiach galerii. Było to nieduże miejsce, ale wszędzie znajdowała się droga biżuteria wysadzana szmaragdami, rubinami i brylantami, co potęgowało efekt powierzchni jako dużo większy. Elvisek z zachwytem patrzyła przez szkło na długie, wiszące kolczyki z białego złota i bransoletkę do kompletu. Gdy oderwała od nich spojrzenie, niemal natychmiast skupiła wzrok na czyiś niebieskich oczach pełnych wesołych iskierek.
- Dzieńdoberek - sprzedawca uśmiechnął się dobrotliwie - W czym mogę służyć?
Nie wyglądał jak typowy, znudzony mężczyzna pracujący z przymusu, ale przypominał bardziej profesora, dzięki długiej brodzie i zmarszczkom na twarzy. Oraz okularom z szkłami w kształcie półksiężyców.
- Rad byłbym, poprosić o miecze dla mnie oraz dla mojego giermka... - Thor zawahał się, a następnie szepnął do Elviska - Jak się zwiesz?
- El...Elv-viska - wyjąkała ciemnowłosa odchrząkując w tym samym momencie.
- Tak więc, chciałbym łaskawie prosić o miecze dla mnie i dla mojego giermka, Kurwiszona - rzekł poważnie syn Odyna, a dziewczyna wytrzeszczyła na niego oczy.
Czy... CZY ON WŁAŚNIE POMYLIŁ JEJ IMIĘ I NAZWAŁ JĄ... KURWISZON?! TO... TAK NIE MOŻNA!
- JA JESTEM ELVISKA, NIE KURWISZON, DUPKU! - wrzasnęła na całe centrum handlowe, zaciskając dłonie w pięści.
- Och, to jednak ta dziewka ma ikrę! A już się bałem, że nie będzie z niej pożytku - roześmiał się Thor, a sprzedawca mrugnął do niej.
Elvisek nie wiedziała, co to miało znaczyć. On specjalnie przekręcił jej imię?!
- Przykro mi, Thorze, ale ostatni sztylet oddałem Willowi Herondale. No i cóż, w walce z tymi wiedźmami, miecze wam nie pomogą.
Syn Odyna ze zrozumieniem i czymś w rodzaju melancholijnie pokiwał głową i oznajmił:
- Rozumiem. Dziękuję i już nie będę przeszkadzał, Dumbledore. - Skłonił się nisko, a po chwili już ciągnął Elviska za sobą.
Ciemnowłosa nic nie powiedziała, jedynie wpatrywała się z szokiem w wysokiego czarodzieja, który cicho zachichotał na widok jej miny.

*~~*~~*


Jednak nie zdążyła już zapytać się tego sprzedawcy-Dumbledora, czy on też bierze udział w tym cyrku, który dział się wokół niej, ponieważ napakowany frajer z za długimi blond włosami, który śmiał przekręcić jej piękne imię, wywlókł ją z centrum handlowego.
I jeżeli myślicie, że cokolwiek, co wydarzyło się tamtego dnia było dostatecznie dużym szokiem, żeby Elvis strzelił sobie w głowę, skoczył z urwiska, albo pociął się mydłem (w płynie!) to jesteście w błędzie. Dopiero teraz, kiedy ujrzała parking, a właściwie miejsce, które kiedyś było parkingiem, dziewczyna pomyślała, że zwariowała. Wszędzie w zasięgu jej wzroku zamiast szarego asfaltu znajdowały się drzewa. Wysokie, o ciemnej korze i rozłożystych gałęziach sprawiały wrażenie niebezpiecznego miejsca.
Wyrwała się zaskoczonemu Thorowi i wykorzystując element dezorientacji skandynawskiego boga, już miała uciec z powrotem do galerii handlowej, kiedy ujrzała, że sklepu już nie było. Wszędzie wokół był las…
- DOBRA! CO TU SIĘ DZIE...- Nie dokończyła, bo w tym momencie coś ciężkiego i silnego rzuciło się na nią od tyłu i przygwoździło do ziemi. 

Ciemnowłosa nie miała czasu nawet krzyknąć ani pisnąć, bo zaraz leżała na twardej ziemi, przyciśnięta do mokrej ściółki leśnej.
- Ha, wredny demonie! Tu cię mam!- usłyszała męski głos i poczuła, że jej oprawca siada na niej okrakiem.
- Kurwisz….Elvis demonem?- Choć miała zaciśnięte oczy, wyobraźnią widziała, jak Thor patrzył na nią zdumiony.- Jace, chyba się pomyliłeś.
Chwila ciszy i zaraz chłopak, który ją powalił wstał i podciągnął ją w górę. Elvisek z przerażeniem otworzyła oczy i odkryła, że przed nią stoi wysoki, smukły facet z blond lokami, ubrany cały na czarno.
Jesteś pewien? - mruknął, przyglądając się jej uważnie.
Natomiast nasza bohaterka wymamrotała tylko „amppfle blf”, widząc prawdziwego Jace’a Waylanda… Lightwooda… Herondale… Morge... Dobra, nie ważne, ważne, że to był on!
- Bardzo się potłukłaś?- zapytał, na co Elviska wydukał coś co mogło brzmieć zarówno jak „nie bardzo” oraz „ser z Glasgow”. Jace zmarszczył zdumiony brwi. Nie był przygotowany na dyskusję o serach, a tym bardziej z domniemanym demonem... Widząc jego minę, dziewczyna spróbowała się odezwać jeszcze raz:
- Nyc nef szkodzi- wybełkotała.
- Jesteś pewna, że nie jesteś demonem? - Jace uniósł brew, widocznie zaskoczony.
- T-t-tak..k - Elwisek z trudem wykrztusiła te jedno słowo, ale po chwili odzyskała trochę werwy. - Raczej wiem, czy nie jestem jakimś potworem.
- No nie wiem... Przypominasz mi Pożeracza. Podobnie mówicie, a właściwie to charczycie. I nawet macie tak samo ułożone brwi. A konkretniej to jedną - oznajmił Jace
- BREW?! - zaczęła wściekła i już miała coś dodać, a dokładniej wydrzeć się na Nocnego łowcę, kiedy ten porozumiewawczo kiwnął głową i poklepał ją po ramieniu.
- Nie martw się, Simon też taką miał. Zagadam, to może pożyczy ci krem do depilacji nóg, którym usunął tą mono brew - Następnie szybko się obrócił i zwrócił się do syna Odyna: - Jakie wieści? Chichotka i Śnieżka rozwinęły swoje plany i już wiadomo co zamierzają zrobić?
Elviska pomyślała, że bardziej mrocznych imion to już nie mogli znaleźć, ale zachowała tą uwagę dla siebie. Bała się, że znowu usłyszy coś, czego nie chciała wiedzieć.
- Niestety nie. Jednak razem z Edwardem odkryliśmy, iż dziś zwołały zebranie złych charakterów.
- Edwardem? Tylko nie mów, że z Cullenem!- jęknął zniesmaczony Jace, a kiedy Thor nie zaprzeczył, tylko wywrócił oczyma. 

- No błagam. Cekin nie ma pojęcia o niczym! Jedyne co umie, to grać w baseball, biegać po drzewach oraz świecić w słońcu. I to nie na widok jego grającego w chińczyka, wszyscy mdleją - dodał gniewnie, robiąc miną niczym obrażony przedszkolak.
- Powtarzasz się. - Teraz to Thor teatralnie wzniósł tęczówki do nieba. - Edward podsłuchał myśli Złych Czarownic!
- C-czyje? Tej Śmieszki i Arielki?- wydukała Elvisek, jednak żaden z facetów-którzy-nie-powinni-istnieć-a-tym-bardziej-ona-nie-powinna-ich-widzieć, nie raczyli jej odpowiedzieć.
- Potworne Wiedźmy, mają same złe myśli. Są zakłamane i podłe.
- Myślą, że jestem farbowanym blondynem i nie jestem gorący?
- Gorzej.
- Nie no, gorzej to się chyba nie da.
- Dowiedziały się o tym, że Elvis idzie odszukać Tęczowego Banana i chcą ruszyć w pościg.
- A już się bałem, że jednak wątpią w mój piękny kolor włosów.


*~~*~~*


- Daleko jeszcze do tego Tęczowego Banana?
Jace'owi odpowiedziała cisza, teraz nawet Thor, który wydawał się mieć aż nadmiar cierpliwości był zbyt zmęczony młodym Nocnym Łowcą. Trzeba przyznać Jace'owi jedno - jak chciał potrafił być wkurzający.
- Daleko jeszcze? Zaraz zacznie się wieczorynka!

Elwis z wrażenia prawie się nie potknęła... . Czy... Czy właśnie Jace Waydle... Ligtwood... Herondale... no jakiś tam! powiedział ,,Zaraz zacznie się wieczorynka?!''
- Co? - Syn Odyna wlepił w Jace'a gały, tak jakby blondyn urwał się z innej planety. Widocznie nawet w Azgardzie znali ten tasiemiec dla moherów.
- O, a teraz to nagle mówisz - prychnął niezadowolony Jace, ale kącik jego ust drgnął kiedy zauważył minę Thora.
Przez następną chwilę nikt (czytaj: Jace) nic (czytaj: ,,Daleko jeszcze?!'') nie (czytaj: gadał) mówił (czytaj: jak stara przekupka na straganie), co wydawało się cudem boskim. Nic jednak nie trwało wiecznie:
- Jak ty się w ogóle nazywasz demo... krzaczasto brew?
Thor zakaszlał powstrzymując śmiech, a Elvis musiała wziąć parę oddechów na uspokojenie, aby nie rzucić się na blondyna. Co. Za. Bezczelność!
- Elvis Czarna - odparła, starając się zachować chociaż odrobinkę honoru.
- Elvis? Co to niby za imię? Jesteś dzieckiem Elvisa Presleya?
- Yyy... nie - ciemnowłosa z przyjemnością walnęłaby go w tamtej chwili w twarz.
- Na pewno? Ale Elvis podobno miał syna! - Syn Odyna wybuchnął śmiechem, a Jace zrobił minkę zadowolonego z siebie kota: przymrużył oczy i wygiął usta w lekki uśmieszek.
Czarna wbiła wzrok w ziemie, żeby nie przywalić Nocnego Łowcę, który pławił się w chwale swoich tekstów. Jeśli tak dalej pójdzie, ona chyba ucieknie z tego lasu i przestanie szukać Kolorowego Owoca... 
Elvis lawirowała między drzewami i choć była całkiem nieźle wysportowana, to nawet nie śniła o takiej gracji z jaką poruszał się Jace. Chłopak szedł cholernie bezszelestnie, delikatnie przeskakując co jakiś czas gałąź i lądując idealnie na glebie. Nawet nie wydawało się, co za chwile się stanie:
- AAAAAAAAA!!! KACZKA! ZABIERZCIE JĄ STĄD!!! JA NIE CHCĘ UMIERAĆ!!!!!!! - Nocny Łowca darł się w wniebogłosy, wskazując drżącą ręką coś przed sobą, a następnie wskoczył na ręce Thora.
Syn Odyna roześmiał się i rzucił:
- Och, Jace, Clary mi mówiła, że przy kaczkach czujesz str... dyskomfort, ale nie wiedziałem, toż tak wielki!
Elvis jeszcze w życiu nie widziała kogoś tak zezłoszczonego jak Waydle... Lightwood... Herondale... coś tam, no!, a to był wyczyn, bo dalej siedział na ramionach Thora.
- Jak ja ją!...eee...Na pewno mówiła ci to Clary? - Jace miał przynajmniej cień nadziei, że nie będzie musiał skrzyczeć swoją dziewczynę. Która go później pobije za choćby delikatne podniesienie na nią głosu. Oczywiście.

- Tak.
- Marchewkowe włosy, piegi, - Nocny Łowca z zaangażowaniem opisywał Clary Fray - ładna cera, figura modelki, szmaragdowe oczy - Jace przypominał rozmarzonego nastolatka - piękny uśmiech, odważna... . No i, w przeciwieństwie do niektórych, nie ma jednej brwi!
- Tak, zdecydowanie miała dwie brwi - Thor ze smutkiem pokiwał głową, a Jace zeskoczył mu z rąk i otrzepał ciemne dżinsy.
Natomiast Elvis modliła się do Odyna oto, aby zabrał od niej tych dwóch matołków, a dokładnie pewnego blondyna o za wysokiej samoocenie. Przybywanie z nim to normalnie kurs wstrzymywania złości! Jednakże i tym razem, nasza bohaterka zacisnęła tylko mocniej usta, ignorując Nocnego łowcę. Ktoś kiedyś jej powiedział, że najlepszy sposób na kretyna, to go ignorować. Tak więc, Elviska postanowiła praktykować tą złota myśl, kompletnie nie dając po sobie poznać, że zgryźliwa uwaga jakkolwiek ją obeszła. Ku jej szczęściu, miała ułatwione zadanie - kilka chwil później z krzaków obok nich, wynurzyły się dwie postaci - rudy i smukły chłopak oraz trochę niższa dziewczyna z burzą brązowych kłaków. Elviska pomyślała, że dziewczyna z powodzeniem, mogłaby startować w konkursie na najlepsze cosplay Slasha, jeżeli chodzi o włosy.
- Na gacie Merlina, Jace!- ryknął rudzielec, patrząc krytycznie na chłopaka. - Cały Zakazany Las cię słyszał!
- Ronaldzie, ty też nie pozostawiasz wiele do życzenia, swoim tonem!- syknęła brunetka, która zgodnie z przypuszczeniami Elvisa, była Hermioną. Tak, TĄ Hermioną!!!
- Zagrożenie odeszło- uspokoił ich Thor z pobłażliwym uśmieszkiem.- Nasz kompan powodów do zmartwień już nie ma.
Dwójka czarodziei spojrzało na Jace'a z niemym pytaniem: ,,Jakie zagrożenie?". Nocny łowca wykrzywił wargi w uśmiechu.
- Kaczka już sobie poszła - powiedział niby obojętnie Nocny Łowca, ale jego oczy wesoło rozbłysły. 

Ron wybuchł śmiechem, jednak bystre oczy młodej czarownicy spoczęły na Elvis, która przypatrywała się temu wszystkiemu z rozpaczą i załamaniem wypisanym na twarzy.
 
- Och! To ty jesteś Elvis Czarna?
- Tak, to ja. - Bohaterka wymieniła uścisk dłoni z panną Granger.- A ty jesteś słynna Her...- zaczęła, ale czarownica nie dała jej dokończyć:
- Tą, która ma powstrzymać te dwie jędze? Dziewczyną, która pokona Śnieżkę i Chichotkę?
- Uważaj- Jace nachylił się do Elviska i oznajmił głośnym szeptem.- Zaraz tobie też znajdą obciachową ksywkę jak ,,Chłopiec-Który-Przeżył" albo ,,Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno- Wymawiać". Nie wiem czemu, oni tak mają.
- Ugh!- prychnęła Hermiona.- Nieprawda.
- No tak - Jace wyprostował się i oznajmił pobłażliwie Elvisce: - Ciebie będę nazywać: ,,Dziewczynka-Która-Upada-Co-Chwila" albo ,,Ta-Której-Brew-Nie-Chciała-Się-Rozdzielić".
Hermiona rzuciła blondynowi krwiożercze spojrzenie, natomiast Ron prychnął urażony.  Elvisek układała w myślach plan, czy najpierw go potorturować w stawie pełnym kaczek, czy to dopiero po zamknięciu w pokoju bez wyjścia. Pełnym kaczek, oczywiście.
- No nie przesadzaj. Harry nigdy nie narzekał, że tak na niego mówią.
- Wasz Harry nie narzekał też, kiedy szedł się zabić- skwitował z politowaniem Jace, skutecznie zamykając rudzielcowi buzię. - Wracając do konkretów, czego tu szukacie?
- Mamy misję, żeby uaktywnić obronę Magicznego Placu, gdzie jest Tęczowy Banan. Wiesz, strażnicy, jeżeli jacyś będą polecą za nami, a wtedy Elvis weźmie Banana.
Jak na razie, to Elvis chce wziąć nogi za pas, jęknęła w duchu nasza bohaterka.
- Ależ, moi kompani!- zawołał oburzony Thor.- Poradzicie sobie tylko we dwójkę?
- Ależ skąd!- prychnął Ron, machając lekceważąco ręką.- Od północy zaatakują Will Treaty i Gale Hawthorne, od zachodu Gwendolyn Shepherd razem z Gideonem de Villiers'em. A od wschodu... kto?- zaciął się, szukając wzrokiem pomocy u Hermiony.
- Od wschodu Tomek Wilmoswki razem z Gandalfem. Niestety Aragorn musiał bronić Piekielnego Urwiska, więc nie mógł im pomóc. A Gimli ma problemu żołądkowe.
A kiedy Hermiona skończyła wyliczać, a Elvis szczypać się w rękę i policzki, żeby upewnić się, że to nie sen, tylko na serio zwariowała, odezwał się Jace.
- Pff... Ja bym sam dał radę.
- Jak na razie swojej dziewczyny nie potrafisz upilnować- warknęła Hermiona, zadzierając głowę do góry i ruszając w stronę krzaków, z których przed chwilą wyszła. - Ronaldzie! Idziemy.
Jednak Ron, zanim pognał za swoją dziewczyną, wyszczerzył się bezczelnie do Jace'a i zapytał bardziej retorycznie niż poważnie:

- Ona jest genialna, co nie?


Po czym oboje zniknęli tak nagle jak się pojawili.


*~~*~~*


Po chwili szli dalej, wszyscy nieco znużeni i zirytowani. Do tego Elvis przestała zwracać tak mocno uwagi na korzonki wystające z ziemi i wywróciła się, uderzając podbródkiem z ubitą glebie. Rzecz jasna, musiało stać się jeszcze większe nieszczęście, a mianowicie tuż przy jej twarzy przechodził ogromny, włochaty pająk z kilkoma parami oczu i wielkimi szczypcami. Jej krzyk przypominał wcześniejszy wrzask Jace'a, tylko że był nieco niższy.

- Tarantula! - Czy jej się wydawało czy Nocny Łowca powiedział to... z radością?

Miała rację, Jace był zachwycony tym pajęczakiem: wziął go na rękę i zaczął dziukać ,,Kto jest ślicznym, niebezpiecznym i krwiożerczym stworzonkiem? Tak, ty jesteś!''

- Boisz się kaczek, ale tarantul już nie? - Thor podał rękę Elvisowi, aby pomóc jej wstać, ale ona i tak dalej leżała w błocie zbyt zszokowana, żeby się

- Równie duży paradoks jak twoje brwi, prawda? - rzucił spojrzenie na wściekłą ciemnowłosą.

- Nie martw się, jeśli to cię pocieszy, to ja musiałem znosić tego starego palanta. – Znikąd usłyszeli czyjś głos.
Elviska odwróciła się gwałtownie. Z krzaków za nimi wyłoniły się dwie postacie. Jedną z nich był wysoki, chudy okularnik, który przed chwilą się odezwał i wskazał chłopaka, a może raczej mężczyznę, o niebieskich oczach, idącego ze znudzoną miną i nonszalancją w postawie, tuż obok okularnika.
- Simon – jęknął Jace, kiedy ujrzał 'przyjaciela', który nie wiadomo skąd się pojawił, a u jego boku stał owy niebieskooki facet, którego od razu rozpoznała nasz bohaterka...
- I WILL HERONDALE! - krzyknęła Elvis
Zanim Will zdążył powiedzieć, że powinien się ubezpieczyć od psychopatek- fanek, Elvis już się na niego rzuciła i teraz to ona przylgnęła do niego jak przed chwilą Jace do Thora.
Jace szybko odsunął się krok do tyłu i spojrzał na Simona.
- Jeżeli ty też chcesz mnie tak powitać, to od razu ci mówię - nawet nie próbuj.
- Nie zamierzałem- mruknął Simon z politowaniem patrząc na Elvisa, który teraz stał i przytulał się do zblazowanego i znudzonego Herondale.- No chyba, że mógłbym cię udusić, tak jak sprytnie wymyśliła to ta dziewczyna.
Elvis w końcu uznała, że wystarczy tego tulenia się do życiowego idola i go puściła. Prawie w tym samym momencie, wśród drzew mignęło coś tęczowego. Cała piątka spojrzała się w tamtą stronę, mając nadzieję, że to może być Tęczowy Banan, jednak Thor pierwszy odkrył co to takiego:
- Przecież to most do Asgardu!- wrzasnął i rzucił się pędem w tamtą stronę. - Muszę wracać; to nie przypadek!
- Ta - mruknął zirytowany Jace.- Pewnie Loki wyżera ci ciasteczka z kuchni.
- Raczej sali biesiadnej - wtrącił uprzejmie Will. - Kuchnia to dla niego zbyt nowoczesne słowo.
Jednak Thor już tego nie słuchał, bo wpadł na Tęczowy Most z wrzaskiem: "Wierzę w przeznaczanie!!!" i po chwili zniknął wśród kolorowych światełek.
- Wiesz, zwracam wam honor- odezwał się po chwili ciszy Simon, spoglądając na Nocnych Łowców.- Jednak na tej ziemi jest ktoś bardziej tępy niż wy.

- Tak właściwie, to on nie jest z Ziemi- zauważył Will.
- Właśnie - poparł go Jace i zaraz też spojrzał się na swojego krewnego porozumiewawczo, dodając:- A za to my jesteśmy nie z tej ziemi!
Will wyszczerzył się i zaraz posypały się bardzo mądre i bardzo trafne anegdotki i przysłowia na ten temat. Simon westchnął i spojrzał się na Elvisa.
- A ty, mały wilkołaku, kim jesteś?
- Jestem Elviska Czarna - powtórzyła dziewczyna po raz setny tego dnia. - I nie, nie jestem wilkołakiem. Jeżeli zaraz powiesz coś na temat mojej brwi, to nawet twój wampiryzm cię nie uratuje i pożałujesz, że nie masz tego bazgrołka na czole.
Simon spojrzał się na nią ze zdumieniem, ale tak jak kazała, nic już nie oznajmił. Zamiast tego odchrząknął i zwrócił się do dwóch Herondale, którzy teraz z bycia nieziemskimi, doszli do przekręcania przysłów:
- Gdzie byłych dziewic sześć, tam jeden Jace.
- Słabej dziewicy wadzi Will przy spódnicy.
- Ej, chyba trzeba iść tego Banana szukać- oznajmił Simon.- Bo bez niego to będzie słabo...
- Ja swojego mam - przerwał mu Will.- To, że ciebie matka natura hojnie nie obdarzyła, iż musisz szukać, to nie moja wina.
- Tęczowego - westchnął Simon, a Elviska pokiwała głową, podziwiając jego opanowanie. - Tęczowego Banana.
- Aha. - Will zmarszczył brwi, ukrywając (równie nieudolnie co Jace) rozbawienie.- To w tej sprawie zwróciłbym się do Magnusa Bane'a.


*~~*~~*


- To co teraz, skoro Thora nie ma? Wysyłamy dalmatyńczyki czy Kłapouchego? Lub wiem! Niech ich zaatakuje Muminek - prychnęłam, patrząc na swoje czarne paznokcie.
Chichotka warknęła coś do mnie, ale zignorowałam ją. No wiecie, były ważniejsze rzeczy do roboty, a dokładnie: mój lakier zaczął odpryskiwać! O zły losie, muszę je znowu pomalować!
Moja wiedźmowata kumpelka zaczęła krzyczeć, lecz miałam pewność, że nie zauważyła, iż jej nie słuchałam. No cóż, kiedy się wściekała, niewiele myślała, więc posiadała czas na zajmowanie się innymi rzeczami. Natomiast ona pokrzyczy sobie, przeprowadzi ten nudny oraz długi monolog i tyle, wszystko różowo! Przynajmniej tak uważałam, dopóki nie dostałam od niej tą starą, brzydką książką w łeb! MÓWIŁAM! NIEMODNE RZECZY BYŁY CHOLERNIE NIEBEZPIECZNE!!!
- Ał! Debilko, jak śmiałaś?! - warczałam, wbijając w nią wzrok, a ona gniewnie zacisnęła ręce w pięści.
- Mogłam, bo mnie nie słuchałaś, ty.... ty.... DALTONISTKO! - krzyknęła, zachwycona, że znalazła obraźliwe słowo.
ZAPŁACI MI ZA TO!
Zdenerwowana, jakbym zgubiła lustereczko, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zapłaci mi za to... Zniszczę jej wszystkie torebki! Albonie, już wiedziałam! Chwyciłam szybko w ręce Kryształową Kulę i...
- WARIATKO! NIE...!
BUM!
Przez chwilę nic nie mówiła, ''rozbrzmiewała'' lodowata cisza, a do mnie powoli zaczęło docierać, co zrobiłam. To... to gorsze niż przegapiona wyprzedaż u Chanel! O nie!
Chichotka miała raczej podobne zdanie. Jej ładna mordka wykrzywiła się w wyraz furii, lecz kiedy przemówiła, głos cechował się spokojem:
- Brawo, idiotko. Teraz nie możemy już zupełnie kontrolować tej historii. Nawet nasze sługusy mają możliwość robienia tego czego chcą i już nie mogę rozkazywać im! Nawet moim Bananom!
Ojoj.

*~~*~~*

Jednak koniec końców Nocni Łowcy, Wampir i Elvis dogadali się i wszyscy razem ruszyli przed siebie. I znowu dziewczyna popadła w kompleksy, bo teraz, zamiast jednego Jace'a, który chodził jakby płynął po niebie, miała takich trzech. Plus ona jedna zahaczająca stopami o każdy korzonek i kamień.
Dzielnie przemierzyli całe dwa kilometry, kiedy nagle Elviska zdała sobie sprawę z bardzo poważnego niedopatrzenia.
- Will, czy ty przypadkiem nie powinieneś nie żyć?- zapytała bruneta, który uniósł brwi, zdumiony takim pytaniem.
- Też tak uważam, proponuję naprawić ten błąd. Jeden z narcystycznymi poglądami i zamiłowaniem do samego siebie całkowicie wystarczył- wtrącił Simon, ale niebieskooki w pierwszej chwili go zignorował. 

Kiedy już chciał coś odpowiedzieć, nagle coś czarnego przykuło jego uwagę.
- To pożeracz!- krzyknął Will z szatańskim uśmiechem na twarzy.
- Nieee - zaprotestował Jace, kręcąc melancholijnie głową. - Też pomyliłem, ale Elvis jednak podobno jest człowiekiem. Właśnie! Simon, podaj jej nazwę tego kremu do depilacji stóp, bo...

- Nie, nie ona! - przerwał zniecierpliwiony - To coś za nią.
I zanim Elvis zdążyła coś dodać, Nocni Łowcy zniknęli z jej pola widzenia. Jakby rozpłynęli się w powietrzu.
Dziewczyna spojrzała zdezorientowana na Simona, który miał minę jakby zastanawiał się, czy pobiec za nimi, odetchnąć z ulgą, że gdzieś uciekli czy może zdumieć się tak jak nasza Elvisek. Zamiast tego jęknął zblazowany i również jak za sprawą magicznej różdżki wyparował.
Idealnie! No cudownie, zostawcie mnie samą w tej porąbanej puszczy! Może coś mnie jeszcze zje, będzie przynajmniej spokój, myślała wściekła Elvis.
Wtedy coś dupnęło głośno zza drzewami, po jej prawej stronie. Brunetka pisnęła odwróciła się szybko i z przerażaniem wpatrywała się to coś, co wyszło z Zakazanego Lasu. Przed nią znajdował się wielki potwór o trzech głowach i czerwonych ślepiach, którego łby wystawały aż nad korony drzew. Wpatrywał się w nią niczym w smakowity kąsek. Nagle Elviska poczuła, że zrobiło jej się słabo. To coś, było tak brzydkie i odgrażające, że aż nie wiedziała, czy to coś to nie złudzenie.
 - Wisła, ty bezmózgi kundlu, siad!!! – Nasza bohaterka usłyszała czyjś głos. 

Następnie zza krzaków wyłoniła się smukła sylwetka pewnej dziewczyny... Tuż przy monstrum pojawiła się... ESMERALDA MCLADE?!


CD NASTĄPI! (Może...)



*~~*~~*


A TERAZ ŻYCZENIAAAAAA!!!! :3 

Ewiszonie, Elwisie {Elvisie, kto jak woli :*}, złotko, słonko, Meduzo ty nasza, skarbie, wkurzający krasnalu, siostrzyczko!
[Akurat krasnoludem, to jesteś ty, metrze pięćdziesiąt...]
{Pięćdziesiąt jeden, ty ignorantko cholerna! A zresztą spadaj, ja tu życzenia składam!}
Jak wiesz, jesteś starsza, dojrzalsza, w naszym wieku itp., itp., a dokładnie: JESTEŚ JUŻ STARA! Boziuuu, masz już tą swoją całą słit czternastkę, za chwilę marszczki Ci się zaczną robić i będziesz chodziło o kulach... No chyba, że masz geny po mnie, swojej genialnej siostrzyczce, bo jeśli po Wik to ujć... wydasz fortunę na Photoshop, tyle powiem!
Ale jesteś stara, wypada Ci złożyć piękne życzenia: uśmiechu, nie bezzębnego, bo wyszczerz masz zajebisty, i nie mów, że nie. Do tego męża milionera, choć może też miliardera!, o pięknych, zielonych oczach {Carmel rozpływa się} i urokliwej, zabójczej ksywce Pan Mrrraśny. Niech ten amant kochany wygra w totka czy coś - jesteś księżniczką, naszą małą, wkurzającą, lecz naszą księżniczką - bo jeśli nie da Ci gwiazdki z nieba na zawsze, to ja i mój ponętny, mega słodki jak ohydny lukier pies, go dorwiemy. Nie wiem jak, nie wiem gdzie, ale będzie po nim. Przysięgamy, że knujemy coś niedobrego.
Do tego niech wreszcie Pan Mrrraśny zainwestuje w dobre okularki, bo jest chyba ślepy, że nie zauważa takiej ładnej mordki i świetnych nóg odzianych w te Twoje ukochane koturny. A jeśli nie jest ślepy, to jest zidiociałym-durnem-którego-zje-Carmel-Junior. Tyle powiem.
Przede wszystkim lecz: NIE BĄDŹ TAKA BARDZO FOREVER ALONE jak ja <3 Ja i moje komentarze, bosz <3
No i niech Will H. ożyje. Niech nagle powstanie z książki z tym swoim seksownym uśmiechem, mocnym akcentem i kolekcją książek, oraz aby porwał Ciebie w swoje silne ramiona i... ODWIEDZIŁ MNIE I WIK! A co sobie myślisz, przyzwoitek Ci potrzeba, słonko. Ja i Thoria go tak przekabacimy, że będzie Ci śniadanka do łóżka podawał i sypał płatki róż pod Twoje zgrabne nóżki, że nawet mój Jem go nie pozna! Buahahahahahaha! Lecz nie bój się. Teksty i ogólny zarys zostaną.
Życzę Ci też jeszcze więcej Bananów, która Ci podła, złowieszcza Thoria, tęcza jedna, nie ukradnie. Zauważyłaś, że to kleptomanka Bananów? Trzeba będzie coś z nią wreszcie zrobić, najlepiej ukraść jej Banana namber łan. O, a jeśli mowa już o Hogwardzie i Naszych Huncwockich Mężach - Potter, Black, Lupin trochę też {PETER JEST THORII <3} [ZGINIESZ! BLACK JEST W 10001% MÓJ!] - dalej ich wielbmy, zaczytujmy się HP, beczmy na filmach i wzdychajmy do Zielonych oraz Commentariusa. No i teraz zakochasz się jeszcze w Ulubieńcu, gwarantuję ;*
Miej również mnóstwo książek szanownego Zielonego (jeny, ile tego koloru xD), oraz aby C.C WYDAŁA KOLEJNE TOMY I MECHANICZNYCH I DARY. Kuźwa, taka jedna Zołza mnie wyprzedziła jeśli chodzi o bycie Twoim Parabrata, ale nie bój się, zawsze można upozorować, że utopiła się w kałuży wody. Nasza Wik ma przecież słabą koordynację mózg-reszta ciała, mogło się tak stać xD
Postarajmy się też nie umrzeć przy naszym Świniomordym i jego tekstach w nowej książce R.R, choć to chyba będzie niemożliwe przy Gejlandzie, tęczach i przeznaczeniu oraz przy Naszej Thorii. Niech moc będzie z nami dwoma, a raczej trzema, bo jeszcze jedna laska będzie truta przez Annuś xd
I WYRŻNIJ SIĘ WRESZCIE NA SCENIE W TEATRZE! Ja i Annuś tyle już na to czekamy, marzymy o tym dniami i nocami xD
I nie wiedziałam, że myślisz, iż jesteś taka BOSZKA jak Gwałcibór - to postać roku, nasz mistrz, nasza nowa wiara {Gwałcibór wyznawcy, łączmy się!}, a ty, zła istoto, chciałaś być jego reinkarnacją. Nieładnie, ojć, nieładnie.
Poznałyśmy się ponad rok temu, a dokładnie nawiązałyśmy nić porozumienia, jak nazwałaś mnie siostrą pod którąś z pierwszych PNZ. Jeny, tak bardzo potem gadałyśmy, że aż nas na chat wywalali inni użytkownicy, a my, głupie jędze, na @ przerzuciłyśmy się :D. Dzięki Tobie mam go niewiarygodnie zapchanego do dziś. Do tego pamiętasz, kiedy przesiedziałyśmy na RR na komentach i szukałyśmy innych córeczek Artemis? Piper, kochanie, do dziś się śmieję z naszej głupoty <3
Pisz. Przyjaciółki. Na. Zawsze. Dalej. I. Szybciej. Inaczej. Ja. I. Wisła. Ci. Coś. Zrobimy. Mają. Się. Pojawić. Do. Świąt.
No i bez Ciebie nie powstałaby Fielga. Ty ją wymyśliłaś, ty mnie zapoznałaś z Wik (z którą początku bym się pozabijała, ale nie chciałyśmy Ci zrobić przykrości xD), ty wymyśliłaś Alexa, Es, Nicka i MILOSA! Do tego okazało się, że Milos naprawdę istnieje, a raczej my go w kimś odnalazłyśmy, soł najs.
Nasz blog. Może kojarzysz, może nie, ale kiedyś już miałam własny. Ale byłam głupia, mała i nie wyrabiałam się. Dzięki Tobie i Zołzie nabrałam chęci na kolejny, na dowiedzenie się jak działa Blogger. Za to Ci dziękuję.
Dziękuję Ci też za to, że to przez rozmowy z Tobą zrozumiałam, że RR-owicze to nie są pedofile z siekierami w plecaku.
Dziękuję Ci za to, że ze mną wytrzymałaś i z moją wysoką, lecz pełną przekleństw elokwencją.
Dziękuję za to, że miałyśmy dobre i złe chwile - śmiałyśmy się, nuciłyśmy, wyprawiałyśmy wariacje, ale też potrafiłyśmy płakać, kłócić się i po prostu być sobą. Dziękuję.
Powiem Ci jednak, ze gdybyś była chłopakiem, miałabym kandydata na przyszłego męża xD Więc jak dla mnie, kotek, możesz zmieniać płeć.
Ale i tak - uwielbiam Ciebie, a może nawet nie tyle uwielbiam, co kocham. Jak siostrę internetową, jak współautorkę, jak rodzinę.
I cholera jasna, nie umiem tego teraz ładnie zakończyć, więc Thoria, żyrafo, Twoja kolej! Dajesz!
O, zapomniałam, oto rysunek dla Ciebie ode mnie. Nie umiem malować, rysunek wzorowany, ale się starałam, a to jest ważne xD




Dobrze. Skoro karmelek już złożyła Ci życzenia, przy okazji robiąc ze mnie psychopatkę z siekierą w plecaku, przewrażliwioną na punkcie historii to myślę, że większego szoku w tych życzeniach już nie przeżyjesz :* Niestety wydała też, iż Wisła w opku to moje trzecie oblicze, ale cóż zrobić. Ty i tak mnie nie opuścisz, co nie?
Parabratai Ty moje :3 Nie mam pojęcia od czego zacząć te cholerne życzenia, ale jak zacznę to tego sporawo będzie…
Życzę Ci, żeby pan Mrrraśny serio sobie te okulary kupił, nawet dla własnego dobra. Bo jak nie, to ingerować będę musiała ja, a wtedy jego mrraśna mordka już nie będzie taka mrraśna. Chyba, że lubisz facetów z fioletowymi sińcami i bez przednich jedynek. Wtedy to już inna sprawa! Pozdrów go ode mnie ^^
Żebyś wyrobiła się do świąt z PNZ bo kilku czytaczy na to czeka, w tym może hmmm na przykład ja :3 I Ty chyba też, bo wydaje mi się, że pisanie sprawia Ci przyjemność i zawsze to miłe być docenianym pisarzem :D Dlatego chciałam Ci jeszcze odnośnie tego życzyć, żebyś nigdy nie dała Sobie wmówić, że to co robisz jest bezsensowne, lub nic nie warte. Jeżeli Tobie się podoba, sprawia radość i cieszysz się robiąc to, to oznacza jedno- ta rzecz/czynność jest warta więcej niż wszystkie banany tego świata razem wzięte, bo czyni Ciebie spełnioną i szczęśliwą.
Żebyś kupiła sobie KO i czytała z nami, bo ja bym mnie i Kiwi za te spojlery zabiła na Twoim miejscu. No, a jak przy Riordanie jesteśmy, to życzę Ci wytrwałości w następnych seriach o Magnusie… O jessus, to będzie rzeź… Przecież Thor vel Świniomodry nie może być kimś innym nić szurniętym Świniomordym z filmów! Więc życzę Ci, że jak przeczytasz o Thorze i jego przeznaczeniu na tęczowym moście w książce, żebyś nie umarła ze śmiechu. I żebyś mnie nie zabiła za zniszczenie tej serii ;') Wybacz, nie wiedziałam xD
Żebyś się dużo uśmiechała, była zawsze zadowolona z tego co robisz i nie bała się konsekwencji działania. Żebyś była pewna, że to co mówisz i to jak postępujesz jest słuszne.
Żebyś do mnie kiedyś przyjechała, na narkotyzowanie się wodą z miętką i cytrynką.
Żebyś miała Banany (niech stracę…), ale pamiętaj, Banan namber łan jest wiecznie mój, i jego nie odstąpię! Nawet jeśli Kiwi znowu będzie chciała jakieś chore wymiany i negocjacje prowadzić! No ale jak już mówiłam... trudno! Dziś jest Twój dzień i odstąpię ci całą resztę :3 żebyś tylko była szczęśliwa J
Życzę Ci też spokoju… Dużo spokoju…Szczególnie kiedy będzie nas opieprzać za to opowiadanie powyżej! Zaznaczę tylko, że tworzymy je od lipca i wpadały do niego dowcipy sytuacyjne z naszych rozmów, które mimo że nie utrwaliły się tak jak Banany i Elvisek, a wtedy były śmieszne… np. Kurwiszon i monorbrew. (Uwaga! Piper777 wcale nie ma jednej brwi! To fikcja literacka! Tak jak fakt iż Jace jest naturalnym blondynem- gó*no prawda, farbuje się co tydzień!)
Kochana ty moja, chciałam Ci też podziękować, że wytrzymujesz ze mną, bo wyobrażam sobie jak irytująca czasem mogę być i może nawet hipokratyczna. A Ty mimo to przez ostatni rok pisałaś ze mną. Dziękuję Ci za Nękanego przez Ojca. Za śliczną pocztówkę z wakacji :D. Za pomysły i wszystko inne. Dziękuję Ci nawet za shippowanie Miktana, bo dla mnie, jako autorki było to budujące i za wymyślenie III serii bliźniaczek, którą przysięgam Ci kiedyś napisać! Za sprawdzanie mi opek i cenne uwagi.
Też Ci dziękuję za poznanie z Kiwi (tak carmelowy potworze, ciesz się, że udaję, że cię lubię), bo to dało nam Fielgą a ty znasz mój stosunek do tego i jaką radość mi daje tworzenie jej (nie bd się tu rozpisywać spokojnie xD nie wypada wręcz ;’) ). Dziękuję.
Dziękuję Ci też za spędzenie ze mną ostatniego sylwestra- to stamtąd powstały twoje przezwiska, nawet moja Wisła, która się nie przyjęła ^^ Ale byłaś wtedy ze mną Ty, a nie rozdziana, która spała już o jedenastej. Potem to Tobie zwierzałam się ze wszystkiego, dzięki Tobie przetrwałam drugą klasę gim, a wiesz jak było mi ciężko.
Zeszłe wakacje też spędziłam z Tobą- pisałam wtedy taką ilość @ do ciebie jak się poznawałyśmy… Jessus, Mordo! Ja nigdy tak często nie sprawdzałam poczty jak wtedy.
Ale to chyba nie czas na rozczulanie się, tylko uświadomienie Ci, że życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Nie wiem tylko czego… Dodam w takim razie jedynie, że chciałabym, żebyś miała w sobie siłę, która będzie Ci dawała kopniaki co chwila i pchała do przodu, żebyś położyła sobie wszystkich do stóp i osiągała w życiu takie rzeczy o których innym się nie śniło. Byś biegła pod prąd taranując konkurencie i ludzi, którzy coś do ciebie mają. żebyś nigdy nie uwierzyła, że coś jest z Tobą nie tak, żeby nikt Ci nie wmówił takich kłamstw. Każdy z nas jest idealny, ale każdy na swój sposób. 
I niech Tinki Winky zawsze będzie z tobą.
Bum? Bum.
Parobrati moje, jeszcze raz wszystkiego najlepszego i…DZIEWIĘĆDZIESIĄT LAT!!! (setki ci nie życzę, bo tam to człowiek jest już do niczego nie zdolny i wychodzą zmarszczki ;/ lipa, co nie? I że ludzie sobie tego losu co roku życzą…).

EWISZONIE, PAMIĘTAJ: DLA NAS NAJWAŻNIEJSZY JEST TWÓJ UŚMIECH! (I ZOSTANIE CHCRZESTNYMI TWOICH DZIECI, ALE CIII)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz