Kochani!
Uprzedzę już na samym początku,
że zastanawiałam się czy tego opka nie nazwać ,,Odmóżdżacz''.
Nie będzie tu żadnych morderstw, krwi czy intryg, za to zajmiemy
się... łatwiejszymi tematami, że tak to ujmę. Zdaję sobie sprawę
z tego, że z reguły w wakacje powinno się czytać podniosłe i
pełne poetyckich zwrotów książki, ale, hej!, raz na jakiś czas
można przeczytać coś lekkiego, czyż nie?
W zamyśle to niby prolog, dlatego
jest troszeczkę o niczym, troszeczkę o wszystkim – ma
wprowadzić w świat przedstawiony. Czy będą kolejne części...?
Na pewno, ale ile ich będzie zależy od tego, czy spodoba Wam
się ten twór.
Dedykacja dla Di (Niech Dolores nad
Tobą czuwa, skarbie!) i A. (Uwielbiam Twoje podejrzenia względem
mnie ;')) oraz dla każdego kto te opko przeczyta ;3
Całuski carmel
Jeśli a oznacza
szczęście, to a = x + y + z
x – to praca, y
– rozrywki, z – umiejętność trzymania języka za
zębami
Albert
Einstein
Pewnego pięknego dnia, kiedy słońce
unosiło się w zenicie, rażąc w oczy, a ptaszki świergotały tak
irytująco, że aż założyłam na uszy słuchawki, z których
wydobywała się głośna muzyka Gunsów, nastąpił Armagedon.
Tak. Armagedon. Najprawdziwszy
i najokropniejszy, jaki można sobie wyobrazić. A to wszystko wina
mojego taty.
Ojczulek
wszedł do mojego pokoju, gdy leżałam na łóżku, jęcząc, że
,,Jest za gorąco, aby żyć. Popełnijmy grupowe
samobójstwo''. Oczywiście, nie
przejął się tym, iż już teraz przez upał miałam nadszarpnięte
nerwy. Zamiast tego oznajmił, że znalazł dla mnie pracę.
Pracę. Dla mnie.
W lato. Czy tylko mi coś w tym wszystkim nie pasowało?
Jak
tak dalej pójdzie, może jeszcze mi powie, żebym wyprowadziła się
z domu i zaczęła tak na serio pracować? Najlepiej w jakieś
sieciówce podającej niezdrowe jedzenie, chociaż wolałabym nie.
Wtedy moja rodzina – moja matematyczna rodzina, tak na marginesie –
z pewnością nie dałaby mi spokoju, tylko śmiałaby się jeszcze
częściej niż teraz. ,,Ha, human wreszcie odnalazł swoje
miejsce!'' - gadaliby ci
bardziej złośliwi, pewnie kuzyni, których gust muzyczny ogranicza
się do gwiazd Disney Channel oraz hymnu idiotów. (Nie, nie znałam
tego hymnu. Nie jestem aż
taką idiotką. Byłam
jednak pewna, że tacy irytujący ludzie musieli mieć jakąś
wspólną pieśń, którą śpiewali, gdy składali modły o więcej
szarych komórek.)
Już widziałam oczami wyobraźni, jak
nabijaliby się ze mnie nawet za kilka lat, podczas gdy ich przegrane
życie opierałoby się głównie na pracowaniu w bezsensownej
fabryce i krzyczeniu na swoją brzydką żonę, aby podała im tani
napój alkoholowy. Ja w tym czasie byłabym za to bogata, tak na
dziewięćdziesiąt procent. No wiecie, mózg miałam nieźle pofałdowany, mordka na swoim miejscu, cycki też posiadałam. Ideał
ze mnie, taa. Tyle że jeśli nawet zostałabym kobitką-faraonem, a
moje nazwisko stałoby się bardziej znane niż tego faceta od hamburgerów, kuzyni i tak by umierali ze śmiechu na mój widok. Bo
human. Bo pracował w sieciówce od jedzenia. Bo miał więcej
szarych komórek niż oni wszyscy razem wzięci.
Uwielbiałam swoją rodzinę. Naprawdę.
Zero ironii.
Kiedy więc wreszcie wybiłam sobie z
głowy moich najukochańszych kuzynów na całym bożym
świecie, uznałam, że trzeba walczyć o swoje prawa. Wakacje, coś
wam to mówiło? Nawet taki matematyczny ciołek jak ja potrafił w
tym wypadku ustalić proste równanie. Wolne od szkoły plus
nieograniczony czas do spędzenia z przyjaciółmi/laptopem
równa się wakacje. Nie inaczej. Kapujecie?
Toteż użyłam swojej niebywałej
elokwencji, aby skonfrontować się z moim tatą:
- Nie! Mowy nie ma! Ja nigdzie nie idę!
Psh! Psh razy dwa! - Potem jeszcze, aby podkreślić moją dojrzałość
schowałam się w szafie. Dwukrotnie.
Ojczulek jednak uznał, że szukałam
wtedy w półce na ciuchy jakiegoś fajnego stronu do pracy, bo
jeszcze tego samego dnia zadzwonił do pani Dolores, że tak, przyjdę
zaopiekować się jej irytującymi bachorami. Ba!, zrobię to z
największą przyjemnością.
Życie i ludzie mnie nienawidzili, z
moim ojcem na czele. Wkrótce zobaczy! Więcej nie kupię mu kubka z
napisem: ,,Najlepszy tata na świecie''. Dam mu za to... ,,Prawie
najlepszy tata na świecie!''. Dokładnie! To będzie doskonała
zemsta!
Mhm, zero ironii. Znowu.
Teraz natomiast przepraszam, ale idę
poszukać książek dotyczących śmiertelnych chorób zakaźnych.
Muszę przecież dobrze się przygotować do pracy, no nie?
* ~~ *
Użytkownik Mary_Bones
jest dostępny
QueenOfWorld: MARY,
NASTĄPIŁ ARMAGEGON!
Mary_Bones:
Wredny pers sąsiadki zdechł? Ten co zawsze zjadał twoje skarpetki?
Mary_Bones:
Na fiołki, uwielbiałam go.
M: Boski
zwierzak. Byłam jego cichą fanką.
M:
Jesteś?
M:
Halo? Koteł ciebie pożarł?
M:
Zawsze wiedziałam, że to pozytywne zwierzęta...
Q:
ŻYJĘ, GŁUPIA, JESZCZE!
M:
Czemu ''jeszcze''? I przestań gwałcić capsa, po tym bolą oczy.
Q: JESZCZE,
BO NIEDŁUGO ZGINĘ, ALBO SAMA SIĘ ZABIJĘ.
M:
Jak rytmicznie. Co się stało? Pan Pers okazał się Panią Pers i
będą małe persiątka?
Q: ...no
dobra, aż takiego armagedonu nie ma. Okropnie mi życzysz.
M:
Do usług. Więc czego dusza jęczy?
Q:
TatamiznalazłpracęibędęmusiałapilnowaćdzieciakówpaniDolores.
M:
?
M:
Hahahahahahahaha! Ofiaaaraaa!
Q: Spadaj!
M:
Już widzę jak opiekujesz się tymi dzieciakami! Pewnie pomalujesz
je na bezbarwny kolor i wrzucisz do wody jako przynętę na ryby!
Q:
Oryginalny pomysł.
M: Wiem.
W ogóle czemu te robaki od wędek często są przezroczyste, a nie
różowe? Żeby co, ryby ich nie widziały?
Q: Taa...
Ryba płynie, płynie i bum! Ma coś na nosie.
M:
Ludzie są dziwni.
Q:
I mają dziwne pomysły.
M:
Pijesz do czegoś?
Q:
Nie, ale rum z colą jest pyszny.
M: To
niepokojące, że piszesz tak, jakbyś wiedziała o czym mówisz.
Prawdziwa bad girl!
Q:
Oto cała ja! Zła laska. Okropna wprost.
M:
Dokładnie. Amber – najgorsza dziewczyna w mieście, która
przeprowadza mohery przez ulicę i śpi z misiem! Strach się bać!
Q:
Cicho tam. Ja przynajmniej nikogo nie stalkuję.
M:
Nie stalkuję Jamesa!
Q: Nie,
wcale. Ty tak tylko dla zabawy ciągle przeglądasz jego Instagrama i
tablicę na Facebooku.
M:
Twojego Instragrama też sprawdzam co jakiś czas!
Q:
Mhm. Mnie też śledzisz tak, że gdy idę w twoją stronę rzucasz
się w krzaki?
M:
Zrobiłam tak tylko raz!
Q:
I siedziałaś tam dziesięć minut, bo ustał przy tych krzakach z
Cody'm... Umierałam wtedy ze śmiechu!
M:
Spierdalaj.
Q: Też
cię kocham.
Q:
Pamiętasz obok kogo pani Dolores ma dom?
M:
Weź już nic o nim nie mów. I tak za dużo o nim myślę.
Q:
Nie bądź taka melodramatyczna. Pewnie częściej myślisz o mnie, a
nie o swoim księciu.
M:
On? Jako książę?
Q:
No jasne! Taki z rozwianą grzywą, w pantalonach i na śnieżnobiałym
rumaku!
M:
Wyobrażasz go sobie? Na koniu zamiast na desce? Hahahahahahahaha!
Q: Koń
by się uśmiał!
M:
Nooo. Czyli jak? Spotkasz go?
Q:
Jeśli tak, to zrobię mu przesłuchanie, żebyśmy więcej o nim
wiedziały!
M:
NIE, NIE I JESZCZE RAZ NIE!
Q: Mój
zdradziecki ojciec mnie woła, spadam. Będę potem.
M:
AMBER, WRACAJ TU W TEJ CHWILI!
M:
AMBER!
Użytkownik
QueenOfWorld wylogował się
M:
A niech ją te dzieci zjedzą!
* ~~ *
- Oczywiście, mój najdroższy ojcze
- odparłam wyniosłym tonem, wydymając nieco wargi. - Britt, moja
ukochana kuzyneczka, z pewnością będzie mnie błagała, abym
zaopiekowała się jej małą dumą... Szczególnie po tym, jak
podczas mojego ostatniego niebywałego pilnowania latorośli naszej
rodziny, pięcioletni Micheal niemal nie utopił się w studni. -
Odchrząknęłam. - To tylko szczegół, rzecz jasna.
Tata cicho prychnął i spojrzał na
mnie swoimi dużymi, czekoladowymi oczami, a następnie na pokaz
wywrócił nimi, choć wyszedł mu bardziej zez niż mina
,,Weź-Mi-Nie-Rób-Siary-Stara'', którą próbował osiągnąć.
Uniosłam wysoko obie brwi (tylko jednej nie umiałam, no chyba, że
,,Chciałam wyglądać niczym mokry kociak z zatwardzeniem'',
jak mawiała babcia Lynn), a następnie parsknęłam śmiechem, bo
mimika mojego ojczulka była obłędna.
Naprawdę. Pomyślcie o wysokim,
barczystym facecie po czterdziestce z okularami a'la Johnny Depp. Do
tego karnacja a'la Johnny Depp. Zresztą, włosy też miał a'la
Johnny Depp. Ogólnie mój tata był jak Johnny Depp, tylko zamiast
malowania sobie twarzy i przebierania się za jakieś postacie,
pracował jako architekt rurociągów.
Co oznaczało, że całe dnie albo
jeździł na spotkanie z klientami, albo przesiadywał w swoim
gabinecie przy kubku wiecznie zimnej herbaty, gdzie rysował rury
oraz wyliczał
różne długości, aby wszystko ze
sobą dobrze funkcjonowało. To może brzmieć nudno, tyle że tata
serio lubił swoją pracę. Mówił, że to dlatego, iż zawsze obcy
ludzie na spotkaniach
proponowali mu ciasteczka, a on kochał
wszelkie słodycze.
Cóż, a raczej zazwyczaj proponowali
mu ciasteczka. Do dziś pamiętałam, gdy jakaś oferma (a'la
Dumbledore) zaproponowała mu cytrynowego dropsa. Tata narzekał mi
na to przez tydzień i powiedział, że jeśli mój przyszły chłopak
będzie lubił dropsy, to on nie ma najmniejszego zamiaru go poznać.
Oczywiście, po chwili zreflektował się i orzekł, że przecież co
on gada!
,, - Niemal zapomniałem o twoich
ślubach czystości do czterdziestki, Amber, i o mojej przymusowej
wcześniejszej śmierci, żebym nie mógł pobić tego sukinsyna,
który będzie chciał się z tobą umawiać.''
Wtedy, uznając to za dobry kawał,
odpowiedziałam:
,, - Przedwczesna śmierć? Jasne,
można załatwić. Potrzebuję tylko dwóch metrów liny, kilofa,
kilku ninja i pudełka ciastek. Natomiast co do ślubów czystości -
nie spodziewaj się kontynuacji swojego rodu''
,, - Po co ci ciasteczka do planu
mojej śmierci? Otrujesz mnie? Zawsze myślałem, że będzisz
bardziej twórcza... I okej. Zgadzam się na śluby czystości do
trzydziestu
dziewięciu lat. Pasuje?''
,, - Och, tatusiu, nie otruję cię:
ciasteczka będą do uciszenia świadków. Ludzi są łasi na
słodycze, sam wiesz. Do tego dzięki za łaskawość. Trzydzieści
dziewięć to super wiek na inicjacje seksualną. Serio, wszyscy będą
mi zazdrościć.''
Naprawdę nie rozumiałam, czemu wtedy
prychnął. Przecież to olśniewająca perspektywa życia!
Pomyślcie: większość osób przejdzie inicjacje seksualną w wieku
szesnastu albo osiemnastu lat, natomiast ja, stalowa dziewica, do
końca będę utrzymywała się miano tej ubiegającej się o
stanowisko zakonnicy. Pewnie w wieku trzydziestu dziewięciu lat
dostanę od Mary tort z podtekstem seksualnym, a mój ojciec strzeli
sobie kulą w głowę, zostawiając fortunę i list pożegnalny pełen
złych wypowiedzi o dropsach. Potem, jeśli tego byłoby mało, z moim szczęściem żaden normalny
facet mnie nie zechce i zamieszkam u Mary na kanapie... Albo nie!
Zamieszkam u moich cudownych kuzynów na kanapie i będę tylko im
narzekała
na nędzny los humana! Muahahaha! Walić
pracę w barze szybkiej obsługi - to dopiero będzie piękny żywot!
Musiałam wyglądać w tamtej chwili
niczym zły stwór z bajek dla dzieci, gdy dorwał dobrego bohatera
(albo jak wredna kuzynka planująca zemstę na głupich krewnych), bo
mój tata obrzucił mnie dziwnym wzrokiem, a następnie mruknął:
- Do dzisiaj nie wiem, jakim cudem
Micheal znalazł się przy tej studni. - Wziął z prostej,
drewnianej komody duże pudełko, a następnie uchylił wieczko,
ukazując światu kilka swoich ulubionych krawatów.
Bez wahania podeszłam bliżej:
- Dawno nie nosiłeś karminowego. -
Tata spojrzał na mnie jakbym zwariowała (Ha, spóźnił się! Ja
już dawno oszalałam!), więc wydęłam dolną wargę. - Chodzi mi o
ten krawat w złote wzorki. Czerwony. Ten z lewej.
Pokiwał z uznaniem głową, a
następnie wyjął go i zaczął związywać na szyi.
- Natomiast co do Micheala... Wiesz
tato, on ma prawdziwy talent. Do bycia pieprzonym idiotą,
oczywiście. Ale to dalej talent, prawda? - Wyszczerzyłam się, gdy
tata obdarzył mnie karcącym spojrzeniem numer dwanaście.
- Zgodziłbym się z tobą, gdybyś
nie użyła przekleństwa. Dama nie powinna się tak odzywać.
Kaleczysz język, ludzie będą mieli o tobie złą opinię, takie
tam powiedzonka, które wygłasza babunia. - Machnął ręką, ale
wiedziałam, że był zirytowany moim językiem.
Zawsze powtarzał, że porządna
elokwencja to wizytówka każdej kobiety.
Podszedł do jednego z wielkich luster
i przyjrzał się czy porządnie zawiązał krawat. Naprawdę dobrze
wyglądał w czerwieni, w przeciwieństwie do mnie. Ja przypominała
wtedy blond wersję Katniss Everdeen, która autentycznie zaczęła
się palić. I nie kojarzyła się z olśniewającą divą,
oczywiście, a już bardziej z pisklakiem feniksa, równie
obrzydliwym co dopiero urodzony kurczaczek. Taaa. Nie ma to ja
zabójcza samoocena, bitch!
- Wszyscy przeklinają.
- Nie jesteś wszystkimi. I Mary nie
przeklina.
Niemal nie wybuchnęłam na te słowa
śmiechem. Mary? Nie przeklina? Ci na górze, powinnam już dawno
zabrać tatę na kręgielnie, gdzie co wtorek razem z Mary i naszymi
trzema dobrymi koleżankami: Suzy, Cassidy oraz Megan, gramy
''przyjacielskie mecze''. Chodziłyśmy tam od siódmej klasy, a
teraz idziemy do liceum (Ja i Mary oraz Megan dostałyśmy się do
tej samej klasy. James też, rzecz jasna. Serio, oni i Mary byli
sobie chyba jakoś przeznaczeni albo to super dziwny przypadek. Lub
coś.), więc wszyscy nas tam znali i... Zaraz, uciekł mi wątek. Na
czym ja...? A, no tak. (Nie)Przeklinająca
Mary.
Otóż kiedy Mary bywała u mnie w
domu, zachowywała się jak aniołek. Natomiast na kręgielni, gdy
nie udało jej się w turze zbić ani jednego kręgla... Ekhem.
Powiem tyle, że zawsze wtedy czułam się strasznie zdemoralizowana.
No i, rzecz jasna, wyczuwałam, że moje słownictwo rozwijało się,
choć niekoniecznie tak, jak pragnął tego tata.
Upsik.
Tyle że ojczulek zakładał, że
szybciej to ja doprowadzam Mary do zboczeń, a nie ona mnie (Nie ma
to jak wierzący w ciebie rodzice!). Tata uważał Mary za bóstwo i
nigdy nie podejrzewałby, że to ona mnie namówiła do picia
alkoholu rok temu na imprezie urodzinowej Suzy ani do... Dobra, bez
demoralizacji. Ale kapujecie, o co mi chodziło? Mary to oksymoron
grzeczności. To synonim demoralizacji. To diabeł w spódnicy i
vansach, do cholery!
Lepiej jednak nie informować o tym
mojego tatusia. Nie chcielibyśmy go tym martwić, no nie?
- Ale za to pięcioletni Micheal
przeklina - powiedziałam z przekonaniem.
Sama przecież słyszałam w ustach
tego dzieciaka takie słowa, których nawet Mary na kręgielni
wstydziłaby się użyć! To się dopiero nazywała ,,Demoralizacja''.
Taka przez duże ,,D'' i w cudzysłowach. ,,Zdemoralizowany''
pięciolatek. Cudownie wprost.
Tata powoli podszedł znowu do komody i
zaczął w pierwszej szufladzie czegoś szukać. Pewnie wody kolońskiej. Zresztą, tata w tym pomieszczeniu, czyli w swojej
garderobie, mógłby znaleźć dosłownie wszystko. Nawet masło
orzechowe (schowałam je z tyłu w kartonie za lustrem, żeby mi nie
zjadł, bo przecież pod latarnią najciemniej) i rozkład zajęć
królowej Anglii (tu już bardziej liczyłabym na jego zamiłowanie
do Wielkiej Brytanii).
Szczerze mówiąc mogło się tu
znaleźć wszystko dlatego, że ten pokój naprawdę był pojemny.
Duży, z wygodnym, choć starym fotelem z ciemnozielonego zamszu,
którym zawsze zachwycała się Megan; wielkimi lustrami ustawionymi
w stronę okna; jasnymi zasłonami sięgającymi niemal od sufitu do
podłogi; z mnóstwem drewnianych, pospolitych mebli. To wszystko
dopełniało tysiące pudełek stojących w kontach pokoju oraz
dębowy parkiet pełen dziwnych szpar-zygzaków, które rozszerzały
się w zimę. Kiedy byłam młodsza, uwielbiałam po nich skakać,
przez co przypominałam pijaną baletnicę, choć lepiej być pijaną
baletnicą niż niedźwiedziem z gracją bawoła. (Tata też lubił
po nich skakać.)
- Micheal nie tylko przeklina, ale też
krzyczy, wydaje rozkazy i zastrasza. - Tata teatralnie się
wzdrygnął, jednak zauważyłam, że z jego twarzy znikł delikatny
uśmieszek, a oczy spoważniały.
Oho, zaraz dojdziemy do sedna tematu.
- Jak Hitler. - Wyprostowałam się i
przystawiłam dwa palce do czoła, jak to robili w wojsku. W lustrze
widziałam, że wyglądałam śmiechowo, bo miałam na sobie tylko
jaskrawe spodenki z frotki i białą bluzę zakładaną przez głowę.
- Ich
heiße Micheal, ich bin Zły Dowódca, co zastrasza własną Mutter
und Vater.
Tata zaśmiał się krótko, spryskany
mocną wodą kolońską, i podszedł do fotela, na którym usiadł.
Zrobił to wszystko z miną szefa mafii, taki Ojciec Chrzestny.
Brakowało mu tylko cygara i dwóch osiłków z czerni przy sobie, a
każda laska byłaby jego. I żaden chłystek nie wepchnąłby się
przed nim w kolejce w warzywniaku, gdy kupował pomidory. Ale tata
dawał sobie też wtedy radę jako okularnik bez cygara - zwyczajnie,
własnoręcznie, wyrzucał ich za siebie. Tak dla urozmaicenia sobie
dnia. Niektórzy rzucają mąką, mój tata idiotami, którzy
wpychają się w kolejkę. Fajne hobby, co nie, wy nudziarze od
znaczków?
- Dobrze, słuchaj, Amber. Wiem, że
nie jesteś zadowolona z pracy pilnowania dzieci, ale w te wakacje
nie będziemy tak często wyjeżdżać jak...
- Masz dużo roboty, wiem. To mi
naprawdę nie przeszkadza, tato. Zawsze mogę się spotykać z Mary
na mieście, albo z Suzy czy Cassidy. Lub Megan. Choć ona zbyt
uwielbia chodzić po sklepach, żebym dała radę za nią nadążyć.
Serio, kiedy z nią gadam, czuję się tak jakbym prowadziła
talk-show: ,,Wyznania zakupoholiczki'' i...
Starałam się nie dać tacie nic
sensownego powiedzieć, bo po prostu nie chciałam słuchać, że
,,Bla bla bla, powinnam zacząć gdzieś pracować, aby doceniać
pieniądze, bla bla bla''.
Oparł łokcie na kolana, nachylając
się w moją stronę. Mimo że siedział, mógł bez unoszenia do
góry głowy patrzeć mi prosto w twarz. Niski wzrost rządził, taa,
jasne. Jedyny plus mienia idealnie wzrostu sto sześćdziesiąt trzy
było to, że zawsze mogłam założyć obcasy i kogoś nimi walnąć.
Przez przypadek, rzecz jasna.
Pamiętajcie złotą zasadę
waszej kuzynki Amber: kopnięcie kogoś specjalnie w piszczel (lub
jaja) jest karalne. Dlatego nie można kopać specjalnie, można
tylko przez przypadek.
- Po prostu chcę, żebyś się nimi
zaopiekowała. Tyle. Dobrze? Zrobisz to dla mnie?
Zamrugałam, zaskoczona. Nic o
wartości każdej złotówki...? O co tu chodziło? Co, tata uznał,
że jako human (który idzie do klasy biologicznej, bo się nie umiał
na inną zdecydować, tak na marginesie) naprawdę nie znajdę
sensownej pracy i powinnam już zacząć zbierać doświadczenie w
niskich płacach? Czy jak?
- Możesz ze sobą zabrać Mary, a
nawet powinnaś. Podobno ten chłopak od Blaicków, James czy tam
Jake, ma zajść wtedy do domu pani Dolores. Chyba coś ma dla niej
przynieść... Jeśli to będą ciasteczka, weź kilka dla mnie -
zachichotałam, kiedy tata uśmiechnął się z rozmarzeniem.
- Kiedy przeklnę, to jesteś gotowy
dać mi szlaban, ale do kradzieży to mnie namawiasz. - Pokręciłam
niby ze zdumieniem głową, ale usta wygięłam w blady uśmiech.
Nie było nic dziwnego w tym, że mój
tata wspominał o największej miłostce Mary od dwóch miesięcy,
czyli o cholernie (Sorry, tatuś! Odruch!) bardzo przystojnym
Jamesie Blaick.
Kiedyś, pewnie z ponad miesiąc temu,
tata pojechał gdzieś do klienta na długo (potem się okazało, że
była to miła starsza pani, która uwielbiała piec maślane
ciasteczka), więc ja i Mary okupowałyśmy salon z miskami pełnymi
chipsów i płytami Harry'ego Pottera. Niby nic specjalnego, ale
kiedy doszło do mega słodkiego przytulenia Ginny i Harry'ego, Mary
zaczęła narzekać. Że James to jej nie pokocha, że będzie starą
panną, blah blah blah, takie tam pierdoły zdesperowanej
zakochanej nastolatki. Oczywiście wtedy wszedł mój ojczulek,
ogłaszający, że jeśli ten gamoń nie oświadczy się Mary, to był
- cytuję - ,,Kompletnym debilnym imbecylem, który nie ma za
grosz dobrego gustu i jest wielkim masochistą, skoro zostawia taką
cudowną i miłą dziewczynę''.
Jako że Mary znała mojego tatę już
od dobrych siedmiu czy ośmiu lat, a ojczulek serio potrafił się
zachować jak porządny facet, dość szybko poznał wszystkie
szczegóły miłostki Mary. Niestety.
Bo teraz, mimo iż nie wspominał o tym
Gamoniu przy Mary, aby jej nie dołować, cały czas nagadywał mnie.
Zresztą, on ich shippował bardziej niż ja! Gdyby mógł,
załatwiłby torby i koszulki
z ich inicjałami w serduszku oraz
wielkie zdjęcie obramowane czerwoną ramką. Taką w serca, rzecz
jasna.
Szczerze mówiąc, może mój ojciec
bardziej kochał ten parring niż ja, gdyż do dzisiaj pamiętałam
Jamesa z początku siódmej klasy. Siedziałam z nim na biologii.
Nieco tyczkowaty, chudy, z kościstymi kolanami oraz włosami, które
zawsze mu sterczały, choć on chyba specjalnie je tak mierzwił.
Pamiętałam, że dużo się uśmiechał i zawsze dawał mi spisywać
pracę domową. Ogólnie wydawał mi się spoko, więc bardzo się
cieszyłam, że Mary zakochała się w nim, a nie Cody'm, szkolnym
Casanovie. Tyle że... To James. James, który ciągle na biologii
szeptał mi do ucha śmieszne, ale złośliwe uwagi o wrednej babie
od biologii.
James naprawdę nie był materiałem na
chłopaka. Ba! Już ja - JA - szybciej byłam na dziewczynę. Serio.
Ten chłopak nadawał się bardziej na prywatne zwierzątko domowe.
(ZAPAMIĘTAĆ: Nie informować o tym Mary, bo ta
idiotka jeszcze uzna to za fajny pomysł do swoich niewyżytych
fantazjach).
Jednak wiele dziewczyn, które zaczęły
go zauważać na początku ósmej klasy, kiedy przez wakacje
''zmężniał'', najwidoczniej nie zdawało sobie z tego sprawy. Ups,
smuteczek. Zawiodą się, no nie ma co.
- Tyle że namawiam cię do pozytywnej
kradzieży. Ciastka pani Blaick są pyszne. - Bawiłam się sznurkami
od bluzy z odruchu, powoli nawijając je na palce.
- Zapamiętam na przyszłość.
- To dobrze – padło, a następnie
tata spojrzał na mnie z nadzieją.
Ostatnio wpatrywał się tak we mnie,
gdy wspomniał, że spodobała mu się córka jego starego klienta, Elie, z którą zresztą obecnie chodził. Tyle że wtedy te
spojrzenie przyniosło pozytywne skutki. Udzieliłam mu
błogosławieństwa, doradziłam jak ją zaprosić na randkę (i tak
się zbłaźnił, ale Elie na szczęście uznała, że był słodki)
i wio!
Pewnie niedługo będzie moją przyszłą
macochą, ale mi o nie przeszkadza, bo Elie wydawała mi się serio
fajna. Miła, uczynna, bystra i potrafiąca przypilnować, aby tata
nie zjadł za dużo słodyczy. No ideał!
Teraz natomiast... Nie wiedziałam, czy
to się uda.
- To zajmiesz się dziećmi pani
Dolores? - Pieprzona Okropna nadzieja w jego głosie sprawiła,
że z trudem powstrzymałam się od skrzywienia.
Czemu mu tak zależało, abym pilnowała
tych bachorów?
- Okej. Zaopiekuję się nimi. Więc
bez strachu - jak upadną, to usłyszysz. Gorzej jak wpadną do
studni... Nie mamy w okolicy studni, prawda?
Tata wstał z fotela i roześmiał się
z zadowoleniem.
- Nie. Na szczęście nie mamy.
Westchnęłam niby z ulgą, a następnie
spojrzałam w lustro i przez sekundę przypatrywałam się swoim
jasnym oczom i bladym wargom, przeklinając w myślach.
,,Cholera jasna, a tak liczyłam na
tą studnię!''.
Amber i praca ;') |
:')
OdpowiedzUsuńJa powiem jedno zdanie.
Albo dwa.
Amber <3 Najlepsza.
Tata...Chciałabym mieć takiego tatę ,3
Mary, świetna kumpela.
James jeszcze lepszy.
Ale studnia PODBIJA KOSMOS!
Dobra, ja nie będę się rozpisywać, bo zwykle mi to nie wychodzi. xD
Pozdrawiam, CHCE WIĘCEJ
Życzę weny, czasu do pisania, WIFI itp.
~Wikkusia
Studnia najlepsza, się wie ;D A tak serio: cieszę się, że Ci przypadło do gustu i 'chcesz więcej' <3 Plus: jak dla mnie rozpisywanie się Ci wychodzi, lubię Twoje komentarze :) Właśnie, dziękuję za komentarz!
Usuń~ Carmel
Carmel, twoje opowiadania są więcej niż boskie i superkalifradalistobekspiralityczne XD.
OdpowiedzUsuńAmber. Jak ja lubię to imię.
Mary i James... też zaczęłam ich shipować. Choć żaden bohater nie był jeszcze dokładniej przedstawiony.
Czy tylko mi się wydaje, że zapowiadają się sceny podobne do "Dzieci z Bulerbyn(?)", kiedy to Lisa i Anna pilnowały siostry Ollego?
Bardzo mi się podoba, czekam na ciąg dalszy.
Okej
Kiedy czytałam drugi przymiotnik musiałam go sobie aż dzielić na części - trzeba przyznać, rozwijacie moją elokwencje ;3
UsuńJa również lubię imię Amber. Takie niby znane, popularne i często pojawiające się w filmach, ale... Ma w sobie to coś.
Cieszę się, że już ich shippujesz <3
Cóż, co do scen pilnowania dzieci zdradzę tyle, że... będzie ciekawie.
Dziękuję za komentarz! :)
~ Carmel
Świetne, chcę więcej. Najlepiej na wczoraj.
OdpowiedzUsuńFakt, może nie jest to najpoważniejsza lektura na świecie, ale w takie upały nie chce się czytać niczego cięższego. To trochę jak z oglądaniem Szpitala po ciężkim dniu w szkole. (Szkoła... JA NIE CHCĘ!!!:( )
No, Amber fajna, Mary też, tatuś kochany... żyć nie umierać. Nawet praca na lato nie najgorsza, bo zajmowanie się dzieciakami jest w porządku.
Mam nadzieję, że sytuacja między Jamesem a Mary się rozwinie (James nawet się jeszcze nie pojawił, a ja już ich shippuję :D)
No, czekam na kolejną część, wyniki konkursu, FT i w ogóle, ale raczej ich nie skomentuję, bo będę na obozie. A i jeszcze na Nelly. Na nią też czekam. Nawiasem mówiąc ostatnia część była świetna. Wcale nie nudna.
Aga
Ta sytuacja z pewnością się rozwinie. Dlaczego tak sądzę? A skąd nazwa ,,swatka''? xD
UsuńJa i tak się cieszę, że to doszło z nie tak dużym opóźnieniem - internety dostałam dopiero potem i bawiłam się z publikacjami na telefonie xD
UsuńBogowie, te upały są do bani. Mi się nic nie chce wtedy robić, najchętniej bym tylko pływała. Toteż się cieszę, że trafiłam z lekturą :)
Uwierz, sytuacja się rozwinie... Choć raczej chyba nie do końca tak jak się spodziewacie ;)
Nelly Ci się spodobała? Serio bosko, bałam się, że tamta cz będzie... Zła.
Dziękuję za komentarz i życzę cudownego Obozu!
~ Carmel
Świetne, uwielbiam takie lekkie opowiadania. Amber i jej podejście do życia... takie prawdziwe. Straszny jest los humana.
OdpowiedzUsuńJuż shipuję Mary i Jamesa
Rozpisałabym się bardziej, jednak hotelowe wifi nie bardzo mi na to pozwala, ale opowiadanie zapowiada się bosko :D czekam na kolejne części
Kate240
Może lekkie, ale fajne (: Human i matematyka...... ,,Taa". Cała prawda
OdpowiedzUsuńMoment z krawatem realistyczny. To z Hitlerem też fajne (:
Polubiłam Amber i Mary, tata też fajny. Czekam na więcej Jamesa!!!!!!!!
- A.
Powinnam zgłosić prawa autorskie do niektórych tekstów... Ogólnie fajne i takie dla mnie mega realistyczne pod niektórymi względami. Taaa Serio powinna zgłosić te prawa autorskie Karla.
OdpowiedzUsuńSheKnowsWho
Teraz siedzę w samochodzie, więc na wygodę odpowiem w jednym komencie, oks? :)
OdpowiedzUsuńKate - Ja również lubię lekkie opka, a także książki. Czasem trzeba się wyluzować ;3 I super, że już ich łączysz. Do tego znam ten ból beznadziejnego WiFi w hotelu .-.
A. - To szczera prawda, totalny human ma do bani jeśli chodzi o matmę. Ja na szczęście aż takim nie jest ;) James się pojawi... W kolejnej części może, ale nie dam głowy.
She - Nagle jestem wdzięczna, że mój pieseł Ci rozwala kolana 😂 Kc, uważaj, bo 'tylko teraz mogę Ci coś zrobić'
Dziękuję bardzi za komentarze, kochani! :)