Napisałam to pod wpływem chwili. W porównaniu do moich innych prac nie jest to długie opowiadanie i początek może, cóż, 'trochę zwodzić', o czym to właściwie jest, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Jednorazowo i krótko o Walburdze Black, inne spojrzenie na tą postać. Moja wersja wydarzeń, jak naprawdę mogło wyglądać jej życie.
Całuski Carmel
PS. Dedykuję to mojej starszej siostrze - kiedy jesteś chora, jesteś irytująca. Kiedy jesteś chora i to ja Cię zaraziłam, naprawdę wkurzasz. A kiedy jesteś chora i to ja Cię zaraziłam i musisz uczyć się historii, zaczynam rozważać, czy mamy w domu knebel. True.
Grimmauld Place 12, 20.12.1959
„Moja matka nie miała serca (...) Tylko nienawiść utrzymywała ją przy życiu”
Grimmauld Place
wyglądało w tym roku wyjątkowo świątecznie. W każdym oknie, nawet za
ozdobnymi firankami, można było dostrzec blask świec oraz lampek
choinkowym. Gdyby ktoś ustał na środku ulicy i nasłuchiwał dokładnie,
mógłby dosłyszeć radosne śmiechy dzieci i pierwsze śpiewanie kolęd. Każdy nieznajomy ze złym humorem stojąc na tej ulicy
choćby przez chwilę, rozpogodziłby się, znowu czując aurę zbliżających
się Świąt. Chyba, że byłby on czarodziejem i jakimś cudem, dostrzegłby
pewien dom zazwyczaj schroniony przed wzrokiem ciekawskich. Wyróżniałby
się on na tle budynków - ciemny, bez żadnych ozdób, no, może z jedną,
jeśli nazwałoby się kobietę stojącą w oknie ozdobą domu.